Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

niedziela, 11 września 2011

Przebaczenie

Rzadko na tym blogu piszę o swoim kazaniu. Chociaż czasami ileś treści z kazań pojawia się na blogu. I vice versa tez. Dziś spróbuję spisać mniej więcej treść dzisiejszej mojej homilii. Co mnie zaintrygowało? Oczywiście kwestia przebaczenia, a także obrazu Boga, który się wyłania z dzisiejszej Liturgii słowa. 

Trochę przeraża mnie wizja Boga mściwego, który będzie nas męczył i nie przebaczy nam, dopóki my nie przebaczymy. Pojawia się pytanie? A gdzie bezwarunkowość Bożej miłości? Gdzie miłość silniejsza niż góry i pagórki (por. Iz 54,10)? Gdzie miłość większa niż matki (por. Iz 49,15)? Oczywiście pierwszą odpowiedzią może być fakt, że miłość powinna wymagać oraz wychowywać - czyli uczyć dobrych postaw, a oduczać niewłaściwych. Ale mam wrażenie, że jednak nie o to chodzi. A przynajmniej w dużej mierze nie o to chodzi. Zapewne słowa Jezusa z dzisiejszej Ewangelii mają za zadanie także oduczyć nas negatywnej postawy braku przebaczenia. Jezus - nie pierwszy raz - przerysowuje pewne sprawy, by dać słuchaczom do myślenia.

To, że Jezus przerysowuje pewne treści, widać chociażby w samej przytoczonej przypowieści. 10 tysięcy talentów, to 60 milionów denarów, co odpowiada pracy jednego człowieka przez 200 tysięcy lat! Albo inaczej - mniej więcej miesięczne zarobki wszystkich mieszkańców Warszawy. 100 denarów, to mniej więcej czteromiesięczna pensja jednego pracownika. Porównanie niewyobrażalne.

Widać, że Jezus w przypowieści pewne rzeczy przerysowuje. Dlaczego? Czy chce nas nastraszyć, jak zły może być Bóg? NIE! Wręcz przeciwnie. Nie powinniśmy się skupiać na możliwości kary, tylko na niewyobrażalnym wręcz dla nas miłosierdziu Boga. Względem tego nasze przebaczenia wydają się być niemalże kroplą w oceanie Bożego miłosierdzia.

Dlaczego zatem Bóg jawi się jako surowy? Dlaczego przy tak wielkim miłosierdziu nie chce On nam przebaczać, jeśli my nie przebaczymy? Główna myśl jednak powinna podążyć za tym, kto naprawdę jest tym surowym, który niecnie wykorzystuje nasze braki przebaczenia? Otóż mając wiele kontaktów z osobami zniewolonymi, opętanymi, czy też popełniającymi różne grzechy, z którymi trudno sobie poradzić, widzę wyraźnie, jak wielki na to wpływ mają różne zranienia. Człowiek skrzywdzony ma sporo mniejszą szansę dostrzec obraz kochającego Boga. Takie sprawy jak przestępstwa seksualne, bardzo mocno wpływają na psychikę człowieka - tak na jego sferę płciową, jak i na doświadczenie pięknej i czystej miłości. Sfera cielesna jest bardzo delikatną i konsekwencje naruszenia tej sfery są nieraz ogromne. I co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Ale rzadko sobie uświadamiamy, jak na człowieka negatywnie wpływają takie sprawy, jak brak miłości, odrzucenie, nieakceptacja, porównywanie na minus z innymi osobami, ale także przerost ambicji rodziców, czy krytykowanie dziecka. Małego człowieka może skrzywdzić brak miłości rodziców, a także np. brak wiary, bądź ogólnie rzecz biorąc brak dobrego przykładu. Ci, którzy chcą wprowadzić dopuszczalność związków jednopłciowych udają, że nie mają świadomości, jak wielkie znaczenie dla dziecka ma posiadanie tak ojca, jak i matki oraz kochającej się rodziny. Te wszystkie problemy bardzo często pozostają w życiu aż do śmierci, o ile nie zostaną odpowiednio uzdrowione. Nie jest prawdą, że czas leczy rany. Co najwyżej je zalecza, one odżywają i odzywają się w najróżniejszych momentach, gdy człowiek nawet nie ma świadomości, co jest przyczyną. Rany takie wykorzystuje szatan, chcąc nas złamać. Szantażuje nas, że będziemy cierpieć, jeśli spróbujemy robić coś dobrego. I w ten sposób człowiek boi się zaufać innemu, nie szuka prawdziwej miłości, tylko namiastek. Ma wyobrażenie, że miłość polega na dogadzaniu sobie i karceniu innych. Często bywa też tak, że człowiek przestaje walczyć o swoje. Pozwala się karcić, ma przekonanie, że po to został stworzony, by być karconym. To wszystko też przekłada się na relacje z Bogiem. Wydaje się człowiekowi, że Bóg mu nie potrzebny, bo też będzie karcił, lub też będzie wymagał tego, czego człowiek nie jest w stanie wykonać itp. I w ten sposób człowiek odchodzi od Boga, co jest zwycięstwem szatana. Oczywiście w takim patrzeniu winnym staje się Bóg, a szatan wydaje się być tylko "bujdą na resorach" wymyśloną przez Boga, czy przez księży, by straszyć te dzieci, które są niby tylko do krzywdzenia. W ten sposób patrząc nie warto iść do nieba, bo przecież - jeśli nawet jest tam Bóg, to - On krzywdzi i bez sensu byłoby być tak krzywdzonym przez całą wieczność. I w ten sposób dochodzimy do sformułowania Jezusa z dzisiejszej Ewangelii. Tyle tylko, że winny tego jest szatan oraz nasze zranienia, a nie Pan Bóg.

A jak się to wszystko ma do sprawy przebaczenia? Człowiek sam sobie nie poradzi z takimi zranieniami. Jezus może to uzdrowić, tyle tylko, że trzeba mu na to pozwolić. Gdy człowiek jest ciężko chory, idzie do lekarza. Nieraz musi pozwolić na operację, by odzyskać zdrowie. Posłuchanie lekarza, nieraz jest bolesne, ale ma dużą szansę przynieść poprawę stanu zdrowia. Podobnie jest i w relacji z Jezusem. Chcąc, by nas uzdrowił, musimy posłuchać Jego rady. On proponuję coś, co można by porównać do bolesnej operacji. Tyle tylko, że tym zabiegiem jest przebaczenie. Jezus oczywiście daje w tym wolność. Daje możliwość wyboru - brak przebaczenia, co nieraz prowadzi do poczucia piekła na ziemi, albo przebaczenie, które zapoczątkowuje proces uzdrowienia. Przebaczenie jest niejako zaproszeniem Jezusa, by uzdrowił nasze rany, a przez to odmienił całe nasze życie.

W przebaczeniu ważny jest jednak pewien aspekt. Tydzień temu Ewangelia mówiła o upomnieniu braterskim. Ma ono co najmniej dwojakie znaczenie. Z jednej strony ma szansę sprowadzić drugiego człowieka z jego złej drogi, z drugiej strony pomaga człowiekowi wyartykułować to, co go boli, gdzie czuje się zraniony. To zaś jest bardzo ważne do uzdrowienia. Bo nie wystarczy wybaczyć ogólnie, ale ważne jest, by przebaczyć to wszystko, co jest w nas zranione. A to jest o tyle ważne, nie da się naprawić konsekwencji zranień, jeśli nie uzdrowi się przyczyny. I dlatego przebaczając trzeba te wszystkie zranienia ponazywać, wyrazić przebaczenie i oddać Jezusowi, by się tym "zajął".

Mówiąc o przebaczeniu chciałbym też się podzielić własnym doświadczeniem. Ja ileś lat temu byłem mocno zakompleksiony, bez wiary w siebie, mocno zamknięty na innych. Przechodząc jednak proces uzdrowienia, który nie jest prosty, widzę, jak się zmieniam. Jestem chyba bardziej otwarty na innych, trochę częściej się uśmiecham i bardziej pozwalam działać Duchowi Świętemu we mnie i przeze mnie. Wiem, że przebaczenie, chociaż jest trudne, to jest potrzebne. I zachęcam Cię, byś się nie bał także tego dokonać. Pamiętaj, Bóg nie jest surowym sędzią, tylko bardzo kochającym Ojcem, który chce, byś żył pełnią życia i prawdziwą miłością. Tyle tylko, że Ty nie możesz dać się wodzić za nos szatanowi, lecz przez Twoją decyzję przebaczenia pozwolić Bogu działać.

1 komentarz: