Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

czwartek, 29 września 2011

Jezus Pan i święty Michał - mocna mieszanka

Dziś święto Archaniołów - w tym św. Michała, który jest chyba najmocniejszą bronią w walce duchowej. Domyślam się, że taki dzień, jak dziś nie podoba się szatanowi. Troszkę bałem się dzisiejszych lekcji, szczególnie, że w jednej z klas miałem mówić właśnie o aniołach i archaniołach.

Tak naprawdę, to moje obawy o szkołę wynikały jeszcze z jednej sprawy. Gdybym miał wspomnieć najgorsze lekcje z ostatnich lat, to prawie wszystkie były w trakcie, gdy prowadziłem temat "Jezus jest Panem" (albo "Jezus mój Pan"). Może się to wydawać ciekawe, ale dla mnie jest to dosyć jasne - komuś taka prawda bardzo się nie podoba. Dziś w jednej z klas miałem mówić o konieczności nawrócenia i Jezusie jako Panu. Zastanawiałem się jak to będzie - takie ważne święto oraz te tematy mówiące o św. Michale i Jezusie jako Panu. Będąc w szkole zaczął mnie boleć żołądek. Lekcja o aniołach niestety była dosyć trudna. Wprawdzie do niektórych zapewne dotarłem z przesłaniem, ale wiele osób mocno przeszkadzało, nawet samemu się dziwiąc (i mówiąc o tym), że tak się zachowują. 

Później była lekcja o wierze i Jezusie - Panu. W sumie nie było źle.  Kilka osób gadało, ale ileś słuchało. Aż się dziwiłem, że nie ma jakichś poważniejszych trudności. Starałem się w różny sposób mobilizować uczniów, by wybrali drogę Jezusa. Dawałem przykłady różnych cudów, których byłem świadkiem. W pewnym momencie - już pod koniec lekcji - powiedziałem, że tak naprawdę, to człowiek, który nie ogłosi Jezusa swoim Panem nie może liczyć na nic od Niego - ani na zbawienie, ani na pomoc, na szczęście itp. Potem dałem jeszcze pewne argumenty, które mają zmobilizować, by obrać Jezusa swoim Panem. Miałem coś jeszcze powiedzieć, lecz nie zdążyłem, bo...

No właśnie... Jedna z uczennic osunęła się z krzesła, padła na podłogę, zaczęła się mocno trząść. Uczniowie szybko do niej podbiegli, potem zawołali dyrektora. Ja za bardzo nie miałem możliwości do niej podejść. Gdy jednak na chwilę podszedłem, położyłem rękę na głowie, zacząłem po cichu się modlić, to się uspokoiła. Gdy po przyjściu dyrektora odsunąłem się, ona ponownie zaczęła się trząść. Modlitwy moje na odległość nie pomagały, chociaż miałem wrażenie, że kilka razy na moją mocniejszą modlitwę trzęsła się bardziej. Ale nie wiem, czy to jednak nie moje wyobrażenie i autosugestia, która niemalże z góry zakłada, co to może być. Wiem, że wyglądała ona na mocno wystraszoną, wiem, że miała trudności w oddychaniu, łapała się za gardło. Co to było? Nie wiem. Ratownicy z karetki, która przyjechała też nic nie odkryli. Ciśnienie i tętno w normie, EKG też. Podobno wcześniej nigdy nie miała takich problemów. Fakt, że podobno z nią średnio było także przed religią. Ale dla mnie ten "przypadek" nie chce się dać wpisać w ramy "przypadku".

Dla mnie dzisiejsze święto oraz temat "Jezus jest Panem" jest na tyle mocną "mieszanką", która nie podoba się pewnym stworzeniom we wszechświecie, że mogło się to przyczynić do mojego bólu brzucha, złego zachowania uczniów na lekcjach, kiepskiego samopoczucia tej uczennicy, a ostatecznie manifestacjami, które są dosyć charakterystyczne n.in. dla osób zniewolonych. Ale to tylko hipoteza. Jaka jest prawda, to na razie tylko Bóg wie... no może także i ta uczennica.

3 komentarze:

  1. Czytając Księdza posty mam dziwne wrażenie przeakcentowania roli złego. Ksiądz się obawia, boi, podkreśla, że zły się denerwuje itp. a tymczasem mało pisze istotnie o Bogu. W końcu TA walka została wygrana, więc czego się bać, skoro Bóg nie dopuszcza do niczego strasznego chcąc dla nas jedynie dobra? Niepokoją mnie słowa: "powiedziałem, że tak naprawdę, to człowiek, który nie ogłosi Jezusa swoim Panem nie może liczyć na nic od Niego - ani na zbawienie, ani na pomoc, na szczęście itp." <-- Jakim prawem Ksiądz tak pisze? Jest to chyba troszkę niepoprawne teologiczne, w końcu Chrystus zginął na krzyżu za WSZYSTKICH. Oczywiście mam świadomość, że do zbawienia potrzeba nawrócenia, ale nie można wygłaszać takich twierdzeń jak to, które przytoczyłam z Księdza wypowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wrażenie, jakby ktoś celowo próbował wciągnąć mnie w jakieś słowne utarczki chyba tylko po to, bym odpisał. Proszę pomyśleć, co znaczy to zdanie.
    To, że ktoś nie może liczyć na coś, nie oznacza, że na pewno tego nie dostanie.
    Gdy mama powie dziecku - jeśli posprzątasz mieszkanie, dostaniesz cukierka. Dziecko nie posprzątawszy nie bardzo może liczyć, że dostanie tego cukierka. Chociaż mama ostatecznie może i tak dać. Tyle tylko, że pytanie, na ile byłoby to wychowawcze i sprawiedliwe.
    Jeśli według Biblii warunkiem zbawienia jest ogłoszenie Jezusa jako Pana, to ten, który tego warunku nie wypełnia, nie może być pewnym, że będzie zbawiony, więc - innymi słowy - nie może liczyć na to. Bo inaczej jest to zuchwałość. Jezus może mimo wszystko takiego człowieka obdarzyć łaską zbawienia. Ale to już wykraczanie poza Pismo Święte i zakładanie czegoś, co z Niego nie wynika.
    Nie prawdą jest też to, że przeakcentowuję rolę złego. Bo jednak taka właśnie jest. Może robić bardzo dużo, ale na panowanie Jezusa musi się poddać. Z tego posta wynika jasno i wyraźnie, kto tu panem jest.

    OdpowiedzUsuń
  3. Do zacytowanego zdania nie będę już powracać, bo widzę, że Ksiądz nie zrozumiał... szkoda. Nie miało to być żadnym prowokowaniem do słownych utarczek, a jedynie komentarzem. Moim przemyśleniem, indywidualnym zdanie. Co do przeakcentowania roli złego, to nie tylko pojawia się ona w tym poście, ale w większości Księdza publikacji. Oczywiście nie mówię, że w ogóle Ksiądz nie mówi o tym, że to Jezus jest Panem, ale więcej jest tego strachu przed złym... Trzeba też pamiętać, że nie każde zdarzenie, które jest nam nie na rękę, albo jest trudne pochodzi od złego, tak jak i nie wszystkie wydarzenia pochodzą od Boga.

    OdpowiedzUsuń