Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

niedziela, 2 października 2011

Homilia z 5.10.2008.

Trzy lata temu w mojej obecnej parafii zacząłem wydawać gazetkę parafialną. Dla mnie była to pewna ciągłość w stosunku do podobnej działalności w poprzedniej parafii. W gazetce umieszczałem także swoje homilie. Przy czym te pisane często były przynajmniej trochę inne od tych, które głosiłem z ambony. Ponieważ cykl niedzielnej Liturgii słowa jest trzyletni, więc w tej chwili czytania i Ewangelie (a przez to najczęściej i homilie) są analogiczne do tych sprzed trzech lat. Postanowiłem, że tu na blogu, w miarę możliwości, będę umieszczał homilie z tamtych gazetek. Dziś pierwsza z nich - z 5 października 2008.

Wśród tematów powracających – jak bumerang – w mediach i w polityce dosyć ważne miejsce ma tematyka aborcji. Sloganem, który wielokrotnie pojawia się w ustach zwolenników aborcji jest fakt, że kobieta ma prawo decydowania o sobie. Powołuje się tu najczęściej na prawo wolności, jako jedno z podstawowych. Gdyby założyć, że człowiek może robić co chce, to takie argumenty byłyby rzeczywiście bardzo prawdziwe i trudno byłoby się z nimi nie zgodzić. Jednakże trzeba wyraźnie zaznaczyć, że wolność, chociaż jest nam przez Boga dana, to jest także – jak powtarzał Jan Paweł II – zadana. Wprawdzie Chrystus powołał nas ku wolności, ale nie można jej traktować jako zachętę do hołdowania ciału i zaspokajania własnych żądz (por. Ga 5,13). Wolność pociąga za sobą odpowiedzialność za swoje decyzje i nie może ograniczać wolności innych ludzi. Stawiając sprawę aborcji jako prawo wolności kobiety, należy od razu zapytać o wolność poczętego dziecka. Czyż ono nie ma prawa do życia?

Prawo do życia łamane jest tak w przypadku aborcji, jak np. eutanazji i samobójstwa. Wydawać by się mogło, że człowiek może sam za siebie decydować i ustalić, kiedy ma zakończyć życie. Znowu tutaj pojawia się problem źle rozumianej wolności. Trzeba mieć świadomość, że człowiek nie jest właścicielem swojego życia. Ma natomiast zarządzać nim, najlepiej jak potrafi, a po śmierci zdać rachunek ze swojego zarządu – np. jak rozwijał dane mu przez Boga talenty, a także jak rozeznawał wolę Bożą i ją realizował.

Jednym z podstawowych problemów w życiu człowieka jest uświadomienie swojego miejsca w świecie. Chcielibyśmy być panami świata, innych ludzi, a przede wszystkim swojego losu. Wolimy innych ustawiać wokół siebie, niż się innym podporządkować. Ma to często już swoje początki w relacji do rodziców, nauczycieli i kolegów w szkole, a później przełożonych i wszystkich nas otaczających. Niestety taka postawa nieraz pojawia się także w odniesieniu do Boga. Już Adam i Ewa zbuntowali się przeciwko Stwórcy i wybrali drogę sprzeczną z Jego wolą. Czym się to skończyło? Wszyscy dobrze wiemy.

Historia odchodzenia od Boga niestety powtarzała się przez pokolenia. Izraelici zawierali z Bogiem kolejne przymierza, a później je łamali. W przymierzach obiecywali czcić Boga, co miało przynieść im Jego opiekę. Jednakże zrywanie obietnicy powodowało odrzucanie Bożej opieki. I tak co jakiś czas Izraelici nie słuchając nawoływania proroków, dostawali się w kolejne niewole – babilońską, syryjską, asyryjską oraz rzymską. Dopiero uświadamianie sobie przez ludzi potrzeby Boga i odnawianie przymierza, pozwalało z pomocą Stwórcy odzyskać wolność. Do wydarzeń z czasów starożytnego Izraela nawiązuje dziś Jezus w przypowieści o dzierżawcach winnicy. Izraelici – pracownicy winnicy Pana – odrzucali kolejnych ludzi posłanych przez Boga (proroków) i w dłuższym rozrachunku sami tracili. Rozwiązaniem, które miało być najlepszym dla Narodu Wybranego, powinno być posłanie na ziemię Syna Bożego. Jednakże i Jego ludzie nie uszanowali. Nie chcieli Go słuchać i przez to odrzucili Boga, Jego łaski i opiekę. Ludzie poprzez pragnienie życia niepodporządkowanego nikomu, stracili pracę, utrzymanie, opiekę i to, co posiadali, a Naród Wybrany przestał być jedynym, którym Bóg się szczególnie opiekuje.

Jakże często ten schemat powtarza się i w naszym życiu. Mamy wiele darów od Boga, a ciągle nam mało. Nie chcemy wypełniać przykazań, które zgodnie z zamysłem miłującego Boga są ustanowione dla naszego dobra. Mając przekonanie o własnej słuszności podnosimy rękę na to, co do nas nie należy, poprzez co zamykamy się na pomoc Boga i na Jego dary. Warto się nad tym wszystkim zastanowić i być może to nasze patrzenie zmienić.

Jeśli chcemy, aby Bóg się nami opiekował i abyśmy nie stracili tego, co już mamy, a otrzymali jeszcze więcej, nawróćmy się do Stwórcy i zacznijmy żyć zgodnie z Bożymi przykazaniami, a otrzymaną od Boga wolność dobrze wykorzystujmy w celu naszego uświęcenia.

2 komentarze:

  1. Musi ks pisać o polityce??? Jest tyle ciekawszych tematów...

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam, ale gdzie w tym poście polityka? Mowa o wolności, o życiu... Czy są jakieś ciekawsze sprawy?
    Tak swoją drogą, to pragnę zaznaczyć, że to jest homilia sprzed 3 lat. Decyzja o opublikowaniu tego posta nie ma żadnego związku ze zbliżającymi się wyborami, lecz z trzecią rocznicą wydania zerowego numeru gazetki.

    OdpowiedzUsuń