Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

piątek, 18 listopada 2011

Miesiąc później - wspomnienie

Moja mama, Alicja, odeszła do Pana dokładnie miesiąc temu, 18 października, o godz. 6.00. Czas na zapowiadane wcześniej refleksje z tego, jak przeżywałem umieranie mamy i tego, co działo się dookoła.

Mama miała kłopoty zdrowotne już od długiego czasu. Mniej więcej 20 lat temu miała mieć pierwszą operację na sercu, ale wtedy się nie zgodziła, bojąc się osierocić dzieci w dosyć młodym wieku. Od tego czasu przeżywała różne operacje i zabiegi związane z sercem - m.in. wymiana jednej z zastawek, wszczepienie stymulatora serca, ablacja. Do tego leczone były inne części organizmu - np. wycięcie guza na nadnerczu. Ogólnie ze stanem zdrowia mamy było nie najlepiej od wielu lat i nieraz bywała w szpitalu. Dlatego też chyba jakoś za mało w nas było świadomości niebezpieczeństwa śmierci mamy, podczas październikowej operacji. Po prostu chyba się jakoś uodporniliśmy na informację o słabym stanie zdrowia mamy, licząc, że kolejny raz będzie dobrze.

To, że operacja była niemalże konieczna, to wiedziałem także od pewnego kardiologa (czy też kardiochirurga), który w szpitalu na Banacha prowadził i badał mamę, a jednocześnie jest moim parafianinem i systematycznym uczestnikiem odprawianych przeze mnie Mszy św. Wydolność serca mamy była bardzo mała. Potrzeba było wymienić jedną z zastawek, a poprzednio wymienianą poprawić. Dopiero po operacji dowiedziałem się, że tak naprawdę, to wymieniali mamie wszystkie 3 zastawki.

Mama zdecydowała się przechodzić operację w Instytucie w Aninie, czyli tam, gdzie przechodziła poprzednie operacje na sercu. Zawiozłem ją tam w Święto Archaniołów - 29 września. Bardzo szybko okazało się, że operacja musi być wykonana w ciągu kilku dni. Pojawiła się nasza wzmożona modlitwa. Odprawiłem w międzyczasie kilka Mszy św. w intencji mamy, byłem na kilku Mszach i modlitwach o uzdrowienie. Prosiłem także o wspólną modlitwę osoby, które mają różne dary charyzmatyczne. W trakcie modlitwy jedna z tych osób, której ufam w kwestii rozeznania, poczuła przynaglenie do modlitwy za lekarzy. Jak się później okazało, ta modlitwa mniej więcej dwukrotnie się przydała. Na końcu wspólnej modlitwy ta sama kobieta dostała takie słowa: "skąd nadejść ma dla mnie pomoc, pomoc moja od Pana". Z tego zdania miało wynikać, że wszystko się pozytywnie zakończy. Miałem przekonanie, że ogólnie będzie trudno, ale Pan ostatecznie pomoże. 

To przekonanie towarzyszyło mi dosyć długo - nawet jeszcze po śmierci mamy. Ufałem do końca, że mama przeżyje. Nawet, gdy się okazało, że po pierwszej operacji trzeba było zrobić drugą. Nawet, gdy w piątek (2 dni po operacji) stan mamy był na tyle tragiczny, że trzykrotnie trzeba było przywracać życie mamy przez reanimację. Lekarze nie wiedzieli, jak pomóc. W tamtym czasie informacja o modlitwie rozeszła się po wielu ludziach - także kilku parafiach. Modliły się chyba setki osób. W tamten piątek około godziny 15, gdy modliliśmy się na Koronce przyszły mi słowa, które wzywały do wiary oraz wskazywały na uzdrowienie. Mniej więcej o tej porze stan mamy zdecydowanie się poprawił. Chociaż mama cały czas nie odzyskiwała świadomości, a jej stan był ciężki, to jednak był dosyć stabilny.

Tak działo się do świtu w poniedziałek. Wtedy to zaczęło gwałtownie spadać ciśnienie. Lekarze nie potrafili tego wytłumaczyć. We mnie cały czas była nadzieja, na wyzdrowienie mamy. Nawet wtedy, gdy wieczorem zadzwoniono ze szpitala, by przyjechać się pożegnać z mamą, bo to ostatnie chwile jej życia. Ja wtedy byłem na rekolekcjach kapłańskich, na szczęście niedaleko Warszawy. Ponieważ nie miałem samochodu, więc poprosiłem znajomego księdza, by ze mną pojechał. Na salę pooperacyjną weszliśmy my dwaj, wraz z moim bratem. Modliliśmy się, wierząc, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Później, po śmierci mamy, tamten ksiądz przyznał, że słyszał wewnętrznie takie słowa "pozwólcie mi odejść". 

Mama zmarła we wtorek rano. Okazało się, że konieczna była sekcja zwłok mamy, bo lekarze nie potrafili stwierdzić, co się z mamą stało przez te ostatnie 24 godziny. Do dziś nie wiem, jaki jest wynik tej sekcji, ale trzeba będzie się jeszcze dowiedzieć.

Śmierć mamy, nie przekreśliła mojej nadziei w pomoc Pana. Chociaż może wydawać się to mocno dziwne, to ja stale wierzyłem, że to jeszcze nie koniec. Okoliczności związane z sekcją zwłok wydały mi się, że są dobrą okazją, by się modlić o... wskrzeszenie. Tym bardziej, że naszło mnie przekonanie, że należy modlić się o to za wstawiennictwem bł. Jana Pawła II. Wszak w jego wspomnienie miała być pochowana mama. 

Poprosiłem kilka zaufanych osób o to, by się w tej właśnie intencji modlili wraz ze mną. W dzień sekcji, gdy trzeba było zawieźć ubrania oraz zidentyfikować zwłoki, poprosiłem, by brat mnie zabrał ze sobą z rekolekcji. Tego dnia rano poznajdowałem różne słowa z Pisma Świętego, które mówiły o cudach Jezusa, o wskrzeszaniu, ale także o tym, że modlitwy w pewnych warunkach zostaną wysłuchane. W jednym z fragmentów też Jezus mówił, że Jego uczniowie będą robić takie same rzeczy, a nawet większe, niż On. Dodatkowo na modlitwie przypomniała mi się scena z księgi Ezechiela, gdy prorok ożywia umarłe kości. Zebrałem te wszystkie modlitwy ze sobą, poczytałem, rozważałem i stwierdziłem, że nie ma przeciwwskazań do tego, by Bóg mamę wskrzesił po naszych modlitwach. Na miejscu, nie widząc jeszcze ciała mamy, modliliśmy się z bratem na różańcu. Gdy na końcu zacząłem cytować jedną z modlitw Ezechiela, zerwał się ogromny wiatr. Tyle tylko, że po liściach drzew zupełnie nie było go widać. My jednak namacalnie czuliśmy. Potem sytuacja powtórzyła się już nad otwartą trumną mamy. Czułem taką ogromną moc modlitwy, że nie pamiętam, kiedy tak było. Ciało przechodziły takie ogromne dreszcze (ciary), że ... (nawet nie wiem jak to określić). Podobne odczucie miał mój brat. W którymś momencie usłyszał on w sercu takie słowa "zabieram mamę do nieba". Te ciary jeszcze się nasiliły. A potem modlitwa zaczęła się uspokajać. Jeszcze przeszła mi przez myśl scena Eliasza wstępującego do nieba. W tamtej scenie płaszcz proroka spadł na Elizeusza. A jednocześnie, zapewne, według prośby tego ostatniego na niego spadły dwie części ducha Eliasza. Miałem takie przekonanie, że na nas zstępuje Duch Święty - nie tylko naszej mamy, ale niemalże wszystkich świętych.

Pojawił się taki ogromny wewnętrzny pokój w sercu i poniekąd radość. Bóg zabrał mi przekonanie, że mamę wskrzesi tu na ziemi, ale dał pewność, że mam orędownika w niebie. Dał także pomoc w postaci Ducha Świętego. Dzięki temu mogłem dosyć spokojnie przeżyć pogrzeb mamy oraz Mszę świętą z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie - która miała miejsce tego samego dnia. Widzę też i czuję, że to wszystko towarzyszy mi także po dzisiejszy dzień.

Podzielę się jeszcze pewną refleksją. Mój spowiednik zapytał się, jak to było z tym pomysłem modlitwy o wskrzeszenie. Jakie było źródło tego natchnienia? W trakcie odpowiedzi na początku stwierdziłem, że może jednak moje - wszak takie było moje pragnienie. Jednakże w trakcie tej samej wypowiedzi doszedłem do wniosku, że mógł to natchnienie dać także sam Bóg. Rok temu, gdy umierała Monika Brzoza, chodziło mi po głowie, by się modlić o wskrzeszenie. Ale nie zrobiłem tego, bo się bałem, co będzie, gdyby ta modlitwa była skuteczna. Teraz ważną rzeczą było to, że się odważyłem o to modlić. Dzięki temu otworzyłem się bardziej na działanie Ducha Świętego, którego tak namacalnie poczułem w trakcie modlitwy. Czuję, że ta modlitwa, to jest krok naprzód - nawet w kontekście tego, co było w poprzednim moim poście. A dlaczego mamę Bóg jednak nie wskrzesił? Miał widać inne plany. Ale, choć wydawać by się to może szalone, nie zdziwiłbym się, gdybym kiedyś jeszcze miał się o coś takiego modlić. A wtedy kto wie, co z tego będzie... Może muszę zrobić jeszcze jeden krok, albo kilka...

Już na sam koniec muszę stwierdzić: Szkoda, że mama umarła. Ale wierzę, że w tym wszystkim jest jakiś sens. A wydarzenia, które wtedy miały miejsce, też były ogromnie ważną szkołą i otwarciem na Ducha Świętego, który pomoże mi skuteczniej głosić wielkie dzieła Boże.

23 komentarze:

  1. Proszę o modlitwę o wskrzeszenie mojego Taty Józefa. Tata pewnie chce wrócić .Nie znam tych modlitw! Proszę ! Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę o modlitwę za mojego ukochanego ojca Władysława, ja też nie znam tych modlitw.

      Usuń
  2. Pomodlę się. Przed chwilą napisałem szerszą wiadomość. Ale się skasowała. Pamiętaj jednak, że Bóg jest nad Tobą i Twoim tatą. A jednocześnie wszystko może. Nawet jeśli po ludzku nie wydaje się to możliwe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje .Bóg zapłac! Marta

    OdpowiedzUsuń
  4. Drogi Księze-jestem wzmocniona odwagą i siła wiary Księdza dlatego pozwolę sobie napisac jeszcze kilka słów.Zaznaczam,ze nie jestem psychicznie chora ani nie traktuję modlitwy magicznie. Pisze jednak o Tacie w czasie teraźniejszym bo sytuacja dyktuje mi taką retorykę.tata jest artystą rzeźbiarzem.Okolicznosci tego,co ie z Nim stało są nadzwyczajne nie tylko dla mnie. Kilka miesięcy temu chorował trudną do wyjaśnienia medycznie chorobę jelit jednak zagrożenia życia nie było.W lutym nastąpiło pogorszenie i tata był w szpitalu,z którego go wypisano w niedobrym stanie ogólnym.W marcu -ponownie szpital-13 nastąpiła operacja po perforacji żołądka ale tylko laparoskopowa .Tata znalazł się na ojomie.To nie było umieranie ale dramatyczna walka o życie. Nie przyswajał białka i to utrudniało gojenie rany. PBardzo szanuję Wielki Post i uczestniczyłam we wszystkich nabożeństwach ale tak czynie w każdym roku.Modliłam się w nocy przed peregrynującym obrazem Miłosierdzia Bożego,a przez siedemnaście dni dniem i nocą az do wyczerpania fizycznego razem z moją Mamą.W Wielki Piątek po wszystkich liturgiach i nabożeństwach jeszcze odmawiałam różaniec w nocy.W Wielką Sobotę jednak przyszła ta dramatyczna informacja i wtedy ałamałam ie ale poszłam do spowiedzi i dalej się modlę.Zaznaczam ,ze odmawiam Nowenne Pompejanską ,anawet po telefonie zaczęłam ja znów odmawiać.Tata nie miał cech zewn.osoby nieżyjącej i to wszystko jest bardzo dziwne. Jednak odbyły się uroczystości,ktore b.ciężko przeżyłam jednak bez odczucia ostatecznego pożegnania z tatą .Nadal nie mam poczucia ostateczności jak miewają ludzie w żałobie.Wience zrobiły się jakies dziwne.Odmawiam -znalazłam modlitwę Ezechiela w dolinie kości-to ta? przecież żegnałam już bliskich ludzi i zawsze to było ostateczne ,do Sądu Ostatecznego.Teraz tak nie jest.Mam wrazenie ,że dusza taty może jeszcze wrócić do ciała ,nie jest przysypany.Zresztą dla Boga to bez znaczenia jak i czas ziemski.Czuję ,ze trzeba się modlic uniwersalną modlitwą ,a nie jak za zmarłych.Ze jeszcze może wrócic z znaczeniu ziemskim,zwłaszcza,że z punktu widzenia medycznego nie wiadomo,co się z tata stało,a mimo obecności kapelana nie było spowiedzi,Dziwne,dlatego pozwoliłam sobie fatygować księdza prosba o tę modlitwę.Wiem,ze nie zawsze jesteśmy wysłuchani ale...mam dziwną nadzieję! Pomodlę się w intencji Księdza! Szczęść Boże! Marta

    OdpowiedzUsuń
  5. I jeszcze coś,przepraszam za literówki.Są jakieś dziwne znaki dla Polski i dla swiata. Tragedia Smolenska ,z którą trudno się pogodzić ,nie mówiąc już o wyjaśnieniu,spadające ptaki,dziwna aura tej wiosny. I chociaż wiem,że ludzie są smiertelni dramatyczna historia mnie i Taty,ptaki wpadające na szyby w naszym domu-a jednak przeżywają sprawia to wszystko,że myslę ,iż to nie koniec Taty ostateczny na ziemi.Dlatego proszę o te szczególne modlitwy,które nie każdy ma odwagę odmawiać.Równoczesnie odwołałam wszelkie złorzeczenia i przebaczam wszystkim ,a wielkich krzywd nie doznałam. Szczęść Boże! Marta

    OdpowiedzUsuń
  6. Tata nazywa się-Józef Adamczyk-rzeźbiarz! Szczęść Boże Marta

    OdpowiedzUsuń
  7. Dostalam mys aby mieć odwage na więcej-czy można odprawić msze o wskrzeszenie? I czy jakiś duchowny na to sie zgodzi? M

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochany Księże ! Dziękuję za modlitwę ! Wygląda na to ,że jest bardzo skuteczna! Marta

    OdpowiedzUsuń
  9. prosze o modlitwe o wskrzeszenie mojego taty Jozefa, ktory zmarl nagle dla Boga nic nie jest niemozliwego agnieszka bog zaplac

    OdpowiedzUsuń
  10. To prawda Agnieszko Marta

    OdpowiedzUsuń
  11. dziekuje Marto, bardzo to cenne to co napisalas
    Bog zapalac

    OdpowiedzUsuń
  12. jeszcze raz dziekuje Marto, chociaz serce chce peknac i brak juz sily i nadzieii Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  13. Agnieszko módl się i miej wiarę.To nie musi się stać natychmiast.Dla Boga nie ma czasu w ludzkim rozumieniu.Ja mam sygnały ,że Tata żyje.Marta

    OdpowiedzUsuń
  14. Proszę Księdza! Pisałam już dłuższy tekst.Dziękuję za modlitwę.Modlę się każdego dnia czytaniem Ks.Ezechiela Dolina wyschłych kości oraz tekstem o wskrzeszeniu Łazarza. Zaczęły się dziać dziwne rzeczy.Po tak długim czasie powstało zupełnie już świeckie podejrzenie ,że Tata mój nie dojechał na cmentarz.Modliłam się o to z wielką wiarą.Po wizycie w sanktuarium w Gidlach zaczęły się poruszać należące do Niego przedmioty.Takich zdolności wg.naszej wiary nie posiadają zmarli.Nikt z nas nie zajmował się ezoteryką itp.Widziała to oprócz mnie bardzo racjonalna osoba.Mało tego-zawiadomiono nas ,że widziany był mężczyzna o rysopisie Taty i tak ubrany.Człowiek ten był widziany przez ludzi ,którzy nigdy Taty nie znali,a są wiarygodni i nie mają powodu kłamać bo nie wiedzą ,o co ja się modlę ,nic omnie nie wiedzą.Proszę jeszcze się pomodlić w tej intencji .Może cud się stał ,a my nie umiemy zobaczyć.Nie mogę przecież lekceważyć takich sygnałów.Szczęść Boże! Marta

    OdpowiedzUsuń
  15. Proszę o modlitwę o wskrzeszenie naszego żużlowca (przyjaciela wielu ludzi), który zmarł w wieku 18 lat robiąc to co kocha...
    Ogromny ból.
    Całe życie przed nim...
    Wierzę, że dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Błagam i wierzę w to, że jeszcze będzie wśród Nas. Panie, proszę, daj mu jeszcze szansę...

    OdpowiedzUsuń
  16. Proszę o modlitwę wskrzeszenia mojego dziecka. Jestem w 17 tyg ciąży. Serduszko nagle przestało bić. Lekarze próbują wywołać poród, ale żadne środki farmakologiczne na mnie nie działają, a to daje mi nadzieję, że może jeszcze nie wszystko stracone. Dopóki dziecko jest w moim łonie, dopóty będę się modlić o cud życia dla niego. Proszę o wsparcie w modlitwie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Proszę o modlitwę wskrzeszenia moje dziewczyny Moniki Staneckiej które prawdopodobnie będąc w depresji wyskoczyła z okna z 5 piętra. Strasznie mi jej brakuje i strasznie mocno ją kocham. Od jej śmierci minęło prawie 3 tygodnie a ja nie mogę się pogodzić i otrząsnąć z tej sytuacji, ona nie dokończyła wielu spraw na Ziemi i za młodo odeszła. Miała zaledwie 35 lat . Modlę się za nią i szukam sposobów że wróciła bo nie potrafię bez niej żyć, mieliśmy w tym roku wziąć ślub cywilny bo na razie nie stać nas na wesele i ślub kościelny który planowaliśmy do dwóch lat. Bóg zapłać.

    OdpowiedzUsuń
  18. Proszę o wskrzeszenie mojego Dzieciątka w moim łonie!

    OdpowiedzUsuń
  19. Proszę księże Jacku o modlitwę o cud wskrzeszenia mojej zmarłej mamy Bożeny.

    OdpowiedzUsuń
  20. Proszę o modlitwę o cud wskrzeszenia Piotra. Miał 26 lat.Mieliśmy założyć rodzinę. Ciągle wierzę, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Nie opuszcza mnie nadzieja. Tak bardzo go kocham.

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo prosze o modlitwe w intencji wskrzeszenia mojej najlepszej przyjaciolki. Bardzo mi jej brakuje. Bardzo prosze

    OdpowiedzUsuń
  22. Ogromnie proszę o modlitwę w intencji wskrzeszenia mojej zmarłej mamy Moniki. Mama była najlepsza, była dla mnie jak siostra i najlepsza przyjaciółka. Całe życie przede mną i pragnę z całego serca żeby ona była znowu przy mnie. Wierzę, że dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych.

    OdpowiedzUsuń