Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

czwartek, 17 listopada 2011

O żywej wierze

Kilka dni temu rozważałem fragment Listu św. Jakuba (2,14-19). Nie ukrywam, że bardzo lubię ten fragment i często się na niego powołuje. Szczególnie na dwa zdania: "Wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie" (Jk 2,17) oraz "Wierzysz, że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz - lecz także i złe duchy wierzą i drżą" (Jk 2,19).

Powołując się na te zdania, wielokrotnie ludziom powtarzam, że nie wystarczy wierzyć w istnienie Boga. Taki człowiek może co najwyżej stwierdzać, że ma wiarę podobną do szatana. Tyle tylko, czy oby naprawdę wypada być z tego dumnym. Tak swoją drogą, to szatan nie musi wierzyć w istnienie Boga, bo... on po prostu ma pewność istnienia Boga. Tyle tylko, że z tej wiary nic nie wynika.

Podobnie nic nie wynika z wiary człowieka, jeśli ona nie przekłada się na zewnętrzną postawę - te uczynki, o których pisał św. Jakub. O jakie uczynki chodzi? Chociażby o systematyczność w chodzeniu do kościoła i przyjmowaniu sakramentów (w tym głównie Komunii św.), a także uczynki miłości i miłosierdzia. Trudno sobie wyobrazić owocną wiarę bez tego, co tu napisałem. Często to ludziom powtarzam. I dlatego też wydaje mi się, że przywoływany fragment Listu św. Jakuba, znam na wylot i nic nowego nie mogę z niego wyciągnąć.

I w sumie mam rację... Wydaje mi się :). A przynajmniej wydawało jeszcze kilka dni temu. Uświadomiłem sobie, że jeśli mówimy o prawdziwej wierze, to powinno się spojrzeć na wszystko, co chce od nas Bóg. Dotyczy to także Bożych natchnień, proroctw, ale także np. konkretnego wcielania w życie wezwań z Ewangelii. O ile z charyzmatycznymi proroctwami, to można poddawać w wątpliwość, czy przekazywane słowo jest Boże, o tyle nie powinniśmy wątpić w prawdziwość słów Jezusa z Ewangelii. A ile osób słuchając słów "Nie martwcie się o to, co będziecie jeść, co będziecie pić, w co będziecie się przyodziewać", mimo wszystko bardziej się skupia na sobie i na swojej pracy, niż na zaufaniu Bogu? Ileż osób wierzy w słowa, że jeśli będziemy prosić w imię Jezusa, to się stanie? Ileż osób dopuszcza możliwość aborcji, mimo tego, że Jezus mówił "kto przyjmuje to dziecko w imię moje, mnie przyjmuje", albo "cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili"? Często wypowiedzi Jezusa traktujemy, jako metaforę. I tu jest chyba problem. Uczynkami, o których pisał św. Jakub, jest także wcielanie w życie konkretnych słów Jezusa, bez wątpliwości i rozumienia tylko jako metaforę.

Także prawdziwą i żywą wiarę możemy potwierdzić wsłuchując się w pewne słowa prorocze. Ja powiem szczerze, że nieraz mam z tym problem. Chyba chciałbym mieć pewność, że to przesłanie od Boga, a nawet, gdy jest bardzo dużo potwierdzeń, że zapewne Bóg musi stać za tymi słowami, to i tak chyba szukam dziury w całym i nieraz puszczam między uszy. A przecież jeśli Bóg coś mówi, to mówi po coś. W Nim wszystko ma swoją przyczynę i cel. I pewne słowa wzywające do działania, są po to, by działać, a nie tylko np. zadziwiać się w stylu... "o... jak ładnie to jest powiedziane". Wprawdzie rzadko pojawiają się względem mnie jakieś konkrety w stosunku do działania, to jednak trudno nieraz trudno mi to przyjąć. Tym bardziej, że nieraz najzwyczajniej w świecie zostałem wkręcony. Cóż... nawet w Piśmie Świętym jest zapowiadane, że diabeł będzie się podszywał pod Anioła Światłości. Jest to jednak trudne, ale niestety stawia znak pytania, co do prawdziwości i żywotności mojej wiary. Może z tym nie jest aż tak źle, ale jest jeszcze nad czym pracować. 

Na koniec podam przykład, który mnie poruszył i pokazał jak powinno się do takich słów odnosić - a z czym nieraz mam problemy. W książeczce związanej z ostatnią płytą zespołu TGD było świadectwo dotyczące pewnej rodziny, która mieszkała w Kazimierzu Dolnym. Na modlitwie dostali słowo prorocze, że przyjdzie do nich wysoka fala. Wprawdzie wiele osób dziwiło się im, wręcz pukało w czoło, to oni postanowili się wyprowadzić na tereny wyżej leżące. Musieli sprzedać dom i nowy wybudować (albo kupić - nie pamiętam dokładnie). W następnym roku (czyli 2010) duża powódź zalała Kazimierz Dolny, wraz z byłym już domem tamtej rodziny. Wiara tych ludzi, połączona z ich działaniem, dała im zbawienie - tzn. ratunek przed powodzią. Gdyby w te słowa nie uwierzyli, albo nic by z nimi nie zrobili, spotkałaby ich tragedia. I mogliby tylko żałować, że nie uwierzyli. A tak... wielka radość i chwała Boża. 

Mi takiej wiary brakuje - chociaż być może problem w przekonaniu, kto jest źródłem konkretnych słów. Ale chciałbym mieć taką wiarę. I chociaż zauważam, że coraz lepiej ze mną pod tym względem, to mam się jeszcze o co modlić. I modlę się do Boga, a także Ciebie zachęcam. Wejdźmy w żywą relację z Jezusem, ale nie ustawajmy w wołaniu podobnym do Apostołów: "Panie, przymnóż nam wiary".

2 komentarze:

  1. Solisowie;) pamiętam ich świadectwo, akurat kilka razy słyszałam je na żywo;) niesamowita kwestia zaufania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, mi również potrzeba więcej wiary i zaufania oraz właściwego rozeznawania głosu Bożego, bo często mam z tym problem i nie wiem, co powinnam zrobić z daną wskazówką - jak konkretnie wcielić ją w życie...
    Pozdrawiam ciepło i zapewniam o modlitwie. :)

    OdpowiedzUsuń