Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

środa, 9 listopada 2011

Homilia z 9.11.2008.

W minioną niedzielę nie umieściłem na blogu homilii. Trudno mi jest spisywać głoszoną przez siebie Ewangelię. Nie umieściłem także homilii z gazetki sprzed 3 lat, bo wtedy niedziela przypadała 9 listopada. Tegoż dnia przeżywamy dosyć ważne święto - Rocznicy Poświęcenia Bazyliki Laterańskiej - czyli najważniejszego kościoła w świecie. To święto należy do jednego z tzw. Świąt Pańskich, które jest ogólnie ważniejsze niż niedziela i 3 lata temu to liturgia z tego święta była użyta, a nie z 32. niedzieli zwykłej. Z racji na to, że dziś przypada wspomniane święto, pozwolę sobie umieścić tamtą homilię sprzed 3 lat.

"Niestety, nie mogę dać Ci rozgrzeszenia". To chyba najtrudniejsze słowa, które jako kapłan jestem nieraz zmuszony wypowiedzieć. Spowiadając staram się walczyć o możliwość udzielenia rozgrzeszenia, a przynajmniej szukać jakiegoś rozwiązania, tak, aby przekonać penitenta że z jego skruchą „jest coś nie tak” i że warto podejść inaczej do całej kwestii nawrócenia. Decyzja o nieudzieleniu rozgrzeszenia jest dla mnie, jako kapłana, bardzo trudną, bo zawsze pozostaje obawa, że osoba odchodząca od konfesjonału bez rozgrzeszenia, nigdy już do niego nie wróci. Chciałoby się tutaj być dobrym wujkiem i pokazać serce, które wszystko wybacza. A jednak nie zawsze można. 

Mam, niestety, świadomość, że iluśtam ludzi odchodzi od Kościoła z powodu problemów ze spowiedzią. Nieraz jedna spowiedź potrafi zmienić całe życie i albo może pomóc się nawrócić, albo spowodować, że następnej spowiedzi długo nie będzie. Jako kapłan, nie chciałbym nigdy się odwracać człowieka od konfesjonału. Lubię spowiadać – szczególnie te osoby, które mają prawdziwą potrzebę doświadczyć uzdrawiającej mocy Bożego Miłosierdzia. Niekoniecznie jednak lubię takie spowiedzi, kiedy człowiek przychodzi do spowiedzi okazjonalnie (po podpis lub od święta) bez poważniejszej refleksji nad swoim życiem, bądź z przekonaniem, że idzie tylko dla tradycji, nie czując potrzeby przemiany duchowej. 

Problem z odmową rozgrzeszenia pojawia się chyba głównie wtedy, gdy penitentowi brakuje głębszej refleksji nad swoim życiem, bądź gdy brakuje mu chęci do współpracy z Bogiem poprzez zerwanie z grzechem. Zawsze w takich momentach pozostaje mi wątpliwość – jak zareagować?, co powiedzieć?, rozgrzeszyć, czy nie rozgrzeszać? Argumentem, którego ludzie używają przeciwko mnie bywają słowa „Bóg przebacza, a ksiądz nie chce przebaczyć” Dla mnie – kapłana, który ma być tylko sługą i narzędziem w ręku Syna Bożego, a nie panem wobec swoich parafian, takie słowa powinny dać mi do myślenia. I nieraz dają. Jednak refleksja nad dzisiejszą Ewangelią pokazuje, że wielokrotnie mam rację. Jezus, którego Pismo św. nazywa barankiem bez skazy, idzie do świątyni i przepędza kupców, rozrzuca, rozwala. Czytając Ewangelię może pojawić się nawet pytanie o dobroć i miłość Jezusa. A jednak… Dobry i miłujący człowiek, to nie ten, który zawsze na wszystko pozwala. Dobry człowiek, to ten, który dba o to, co naprawdę dobre – czyli Boże. Kapłan – naśladujący Chrystusa – musi nieraz użyć słów, czy zachować się w sposób wydawało by się niezbyt miły, aby zwrócić uwagę, że ktoś działa źle i czyni sobie lub innym szkodę. Ksiądz, gdyby dał penitentowi rozgrzeszenie wiedząc, że się mu ono nie należy, po pierwsze zapewne nie uchroniłby penitenta przed potępieniem, a po drugie wziąłby na siebie konsekwencje tego wszystkiego. Nie udzielenie rozgrzeszenia jest często bardzo wyraźnym znakiem dla penitenta, że jego życie idzie w złym kierunku i potrzeba je zmienić. Lepiej jest, aby człowiek odchodząc od konfesjonału miał świadomość, że potrzebuje zmiany, a nie dowiedział się o swoim niewłaściwym życiu dopiero na Sądzie Bożym, kiedy będzie już za późno. Oczywiście w konfesjonale ksiądz ma obowiązek wyjaśnić dlaczego nie daje rozgrzeszenia. Nie może także obrażać człowieka, lecz mimo wszystko ukazać mu Bożą miłość, która troszczy się o dobro duchowe i życie wieczne człowieka. 

Problemem, który często jest powodem nie udzielenia rozgrzeszenia, jest niewłaściwe rozumienie wolności w kontekście 6. Przykazania. Człowiekowi wydaje się nieraz, że jest na tyle wolny, że może robić to wszystko, co mu się żywnie podoba. Taka osoba traktuje księdza (i poniekąd Boga), jako tego, który ogranicza wolność. Wolność rzeczywiście jest wielkim darem od naszego Stwórcy, ale nie możemy zapominać, że jest nam dana między innymi po to, abyśmy sami wybrali Jezusa jako Pana i idąc Jego drogami doszli do zbawienia. Nie możemy zapominać, że tak jak w drugim czytaniu pisze św. Paweł jesteśmy świątyniami Boga i mieszka w nas Duch Święty. Nasze ciała jako świątynie mają służyć oddawaniu czci Bogu. Płciowość, którą jako wielki dar otrzymaliśmy od Boga, ma służyć pełniejszemu zjednoczeniu męża i żony i tworzeniu komunii na wzór tej, która jest w Trójcy Świętej. Seks, który nie jest związany z pełnym oddaniem na całe życie (poza małżeństwem, bądź korzystając z antykoncepcji) nie będzie wyrazem takiej miłości. Godzi on w świętość naszego ciała. Warto mieć tego świadomość. A kiedy ksiądz – czy to w spowiedzi, czy kiedykolwiek indziej – zwraca na to uwagę, to potraktujmy jako wezwanie do prawdziwej miłości i świętości, a nie czepianie się. 

Moi drodzy! Ksiądz jak każdy człowiek jest grzeszny, a przez to nie zawsze właściwie potrafi zareagować. Jednocześnie my nie zawsze jesteśmy w stanie zrozumieć jakie są intencje działania księdza. Nie oburzajmy się jednak na to, co słyszymy od kapłana, ale próbujmy, zastanawiając się nad swoim życiem, dojść do pełnego spotkania z Bogiem w wieczności. Aby tego dokonać żyjmy tak święcie, jak na świątynię Boga przystało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz