Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

niedziela, 9 października 2011

Homilia z 12.10.2008.

Podobnie jak tydzień temu, umieszczam homilię opublikowaną 3 lata temu w gazetce parafialnej. Ileś spraw mogło się od tamtego czasu zdezaktualizować - np. ilość czasu od śmierci papieża, czy np. potwierdzenie, że Jan Paweł II jest w niebie i jest wyniesiony na ołtarze. Mimo wszystko zapraszam do lektury.

Tysiąc dwieście osiemdziesiąt dziewięć. Tyle dni mija dziś od śmierci Jana Pawła II - największego z Polaków ostatnich dziesięcioleci, o ile nie w historii. Co po Nim zostało? Wydawać by się mogło, że wiele. Stale wracamy do tej postaci, do życia, pielgrzymek, a także nauczania. Papież zmienił nas – Polaków: dodał odwagi, sił oraz zapału do pracy. Śmierć papieża była dla nas momentem zjednoczenia się we wspólnym przeżywaniu żałoby na skalę nie widzianą przynajmniej od czasów sierpnia roku 1980. Co więcej – myślę, że to wybór Karola Wojtyły i jego pielgrzymka do Ojczyzny w olbrzymim stopniu przyczynił się do powstania Solidarności. 

Papież miał także wielki wpływ na religijność naszych rodaków. W latach pontyfikatu Jana Pawła II seminaria duchowne przeżywały swoiste oblężenie, a mury tych uczelni przygotowujących do kapłaństwa najliczniej były przekraczane w czasach pielgrzymek papieskich. Sam muszę stwierdzić, że wstąpiłem do seminarium w tych latach, chociaż osobiście nie czuję bezpośredniego związku z datą pielgrzymki papieskiej z 1997 roku. 

Mógłbym tutaj jednak sporo napisać o związku mojego powołania z Papieżem, podobnie jak każdy z nas mógłby długo opowiadać o tym, jakie ma wspomnienia o Janie Pawle II. Wydawać by się zatem rzeczywiście mogło, że sporo Tego Papieża w nas zostało. Czy jest to jednak prawdą? Przypomina mi się anegdota, w której papież po śmierci trafił do nieba i oglądając kolejne w nim miejsca zobaczył mnóstwo uszu. Zadał więc pytanie Świętemu Piotrowi, co znaczą te uszy, a święty Piotr odpowiedział że to są uszy, które słuchały przemówień papieskich. One od słuchania się uświęciły i poszły do nieba. Jednakże ich właściciele nie zmieniwszy swojego życia do nieba nie dotarli. Obawiam się że ta historyjka może mówić o niejednym z nas, lecz oby tak nie było! Kochaliśmy papieża, jeździliśmy na spotkania z Nim, słuchaliśmy Jego nauczania. Ale czy nasze życie rzeczywiście się zmieniło? 

Pamiętam jak zaraz po śmierci JPII w kościołach były tłumy ludzi modlących się za zmarłego papieża. Pamiętam też, jak po Mszy św. odprawianej w okolicach północy w mojej ówczesnej parafii, kilka osób poprosiło mnie o spowiedź – bardzo długą i bardzo trudną. Po tych dniach miałem nadzieję, że coś się zmieni w życiu religijnym Polaków. Minęło jednak kilka tygodni i wróciła stara – dosyć szara – rzeczywistość. Kościoły przestały pękać w szwach, liczba rozdawanych Komunii św. zaczęła się zmniejszać. Trochę szkoda, że nie wykorzystaliśmy szansy. 

Nasuwa się tu pytanie: co się wtedy stało? Dlaczego Papież był taki dla nas ważny – przy czym raczej zewnętrznie niż głęboko duchowo? Co powodowało, że jeździliśmy na spotkania z Nim, że gromadziły się tłumy po Jego śmierci, a setki tysięcy pojechały na Jego pogrzeb? Z obawą śmiem twierdzić, że nasza miłość do papieża wynikała głównie z naszej dumy narodowej. Kochaliśmy Jana Pawła II, bo był Polakiem – najwspanialszym ambasadorem naszej Ojczyzny w świecie. Drugi powód, to zapewne nasza miłość do Niego wynikająca z naszego współczucia spowodowanego Jego walką z cierpieniem i chorobą. A być może źródłem było to, że wszelkie spotkania i Msze św. z Nim stawały się niejako olbrzymimi radosnymi ucztami duchowymi, w których każdy chciał uczestniczyć i zawsze wychodził bogatszy.

Teraz – trzy i pół roku po śmierci Papieża - czujemy się osamotnieni. Brakuje nam wielkich uczt. A może brakuje nam świadomości, że w takich, a nawet wspanialszych ucztach możemy uczestniczyć? Dziś w pierwszym czytaniu słyszymy zapowiedź uczty: „Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych wina” (Iz 25,6). Wprawdzie Jana Pawła II nie ma ciałem między nami, ale jest Ktoś nieskończenie większy od niego – Jezus Chrystus – i On nas wszystkich zaprasza na ucztę – najwspanialszą na świecie – podczas której karmi nas swoim Ciałem. 

Każdy z nas jest na nią zaproszony. My – żyjący i oczekujący na spotkanie z Bogiem w wieczności – oraz ci, którzy już stoją u tronu Stwórcy – w tym zapewne nasz papież. To, czy w takiej uczcie duchowej będziemy uczestniczyli zależy tylko od nas samych. Po prostu trzeba przyjść na Mszę świętą i godnie w niej uczestniczyć, przyjmując Ciało i Krew Chrystusa – najwspanialszy Pokarm, który Bóg nam zostawił, abyśmy nie ustali w drodze ku niebu. Każda Msza święta, nawet gdy jest odprawiana bez pięknej oprawy liturgicznej, jest wspaniałą ucztą, będącą zapowiedzią uczty w niebie. Jeśli kiedyś chcemy w tej niebiańskiej uczcie uczestniczyć i spotkać się tam m.in. z papieżem-Polakiem, to nie może zabraknąć naszego coniedzielnego pełnego uczestnictwa w uczcie Eucharystycznej. Decyzja zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Bóg zaprasza, a nam pozostaje jedynie jak najpełniej i najgodniej na to zaproszenie odpowiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz