Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

sobota, 3 września 2011

Najlepszą obroną (nie) jest atak

W pierwotnej wersji mojego poprzedniego posta (vel: postu) pojawiły się słowa, że najlepszą obroną jest atak. Tak przynajmniej się mówi. Ale usłyszałem od jednej z osób, że to sformułowanie bardzo jej się nie spodobało. I w sumie trzeba przyznać tu rację. Bo są sprawy, w których to zdanie jest prawdziwe, ale chyba jednak nie zawsze.

Najpierw warto sobie uświadomić, że nieraz taki atak jest potrzebny. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy jakiś wróg stale nęka i atakuje nasz kraj, w sytuacji, gdy się tego nie spodziewamy. Po udanym ataku wróg ten zaraz się cofa i czeka na moment, gdy zapomnimy, że coś nam grozi. Następne ataki są ponawiane w podobny sposób. I pojawia się pytanie: Czy pozwalać się tak po kawałku niszczyć, czy też przeprowadzić kontratak? Oczywiście, ktoś mógłby zauważyć, że można to jeszcze spróbować zrobić w sposób dyplomatyczny. Ale co będzie, jeśli nie przyniesie to skutku? Nadal czekać? Uderzenie na wroga ma szansę osłabić go, a także odciągnąć od innych miejsc, w których chciałby sam zaatakować.

Troszkę inna sprawa jest, gdy wróg jest sporo silniejszy od nas. Można próbować prosić o pomoc przyjaciół. Ale jeśli mimo to przewaga jest niesłychanie większa? O podobnym przypadku mówił sam Jezus: 

"Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju." (Łk 14,31-32)

Innymi słowy - trzeba mierzyć siły na zamiary. Nie zawsze jesteśmy w stanie wygrać, a atak może obrócić się przeciw nam. W sytuacji walki duchowej jest jednak bardzo ważna kwestia. Zauważa ją św. Paweł:

"Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich" (Ef 6,12).

Innymi słowy - nawet gdyby ktoś myślał, że naszym przeciwnikiem jest człowiek, grupa ludzi, czy całe mocarstwo, to jednak prawda jest taka, że to walka z szatanem i jego wojskiem. Jest on niestety sporo mocniejszy od każdego z nas. Co zatem robić? W sąsiadujących z powyższym wersetach Apostoł Narodów wyjaśnia:

 "W końcu bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Obleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła. Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko. Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokojuW każdym położeniu bierzcie wiarę jako tarczę, dzięki której zdołacie zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego. Weźcie też hełm zbawienia i miecz Ducha, to jest słowo Boże wśród wszelakiej modlitwy i błagania. Przy każdej sposobności módlcie się w Duchu! Nad tym właśnie czuwajcie z całą usilnością" (Ef 6,10-11.13-18a).

To jest prawdziwa walka. I to jest sposób, jak do niej podejść. Ale na samym początku św. Paweł wyjaśnia - by być mocnym siłą potęgi Pana. To On ma zwyciężać, a my wraz z Nim. Tyle tylko, że te wszystkie wymienione cechy łączą się z jedną - najważniejszą - MIŁOŚCIĄ. I to jest najlepsza obrona. I tak właśnie trzeba walczyć. 

Kończąc dodam jeszcze słowa, którymi dokończył swoją myśl św. Paweł:

"Proście za wszystkich świętych i za mnie, aby dane mi było słowo, gdy usta moje otworzę, dla jawnego i swobodnego głoszenia tajemnicy Ewangelii, dla której sprawuję poselstwo jako więzień, ażebym jawnie ją wypowiedział, tak jak winienem." (Ef 6,18b-20)

Zatem proszę - módlcie się i za mnie. Byśmy - ja a także i Wy, razem zwyciężyli w tej walce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz