Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

poniedziałek, 1 listopada 2010

2 spowiedzi... a przynajmniej jedna

Jako, że w tym blogu często staram się pokazać, jak Bóg fajnie i ciekawie działa, napiszę o czymś, co miało miejsce dziś. Podobne sytuacje zdarzają się nieraz. O co chodzi? O podsyłanie mi różnych ludzi do spowiedzi bądź to we właściwym czasie, bądź to z problemem, z którym już miałem do czynienia w przeszłości.

Już nieraz tak bywało, że przyszła do mnie osoba do spowiedzi i opowiadała o swoim życiu, a ja się pytałem w duszy: "kto ją celowo do mnie przysłał?". Bo okazywało się, że sytuacja danej osoby jest mi bliska - albo z autopsji, albo z powodu względnej znajomości problemu. Bywało też i tak, że szedłem do spowiedzi czując się zmuszany,bo wyszła jakaś nagła zmiana i musiałem kogoś w konfesjonale zastąpić. I bywało tak, że okazywało się, że ta osoba dzień wcześniej modliła się, żebym to ja konkretnie przyszedł spowiadać. Chociaż mało tę osobę znałem, to ona jakoś czuła, że to akurat ja powinienem ją wyspowiadać. I zdarzało się, że po takiej spowiedzi dosyć szybko pojawiały się owoce - przez np. modlitwę wstawienniczą nad nią, albo wstąpienie do wspólnoty.

Dziś może aż tak nie było (chociaż kto wie? - wszak owoce często pojawiają się ileś czasu po fakcie). Zasadniczo wg grafiku to nie ja miałem iść spowiadać. Jednakże jeden ksiądz musiał wyjechać z parafii, więc ja zdecydowałem się za niego usiąść w konfesjonale - chociaż nikt mnie o to nie prosił. Ponieważ spowiadało nas dwóch księży, tak się złożyło, że przez długi czas nikt nie podchodził do mnie. Już miałem wyjść, gdy podeszła pewna młoda kobieta - nieznana mi. Nie będę oczywiście opisywać, co było w spowiedzi - jeszcze ktoś dojdzie o kogo chodzi i będę miał ekskomunikę na karku. Fakt jest taki, że spowiedź długo trwała, a ostatecznie ona od konfesjonału odeszła ze łzami w oczach. I to prawie na pewno nie były łzy żalu, czy pretensji, że ją skrzywdziłem. Coś się w niej łamało. Jestem przekonany, że to nie był przypadek, że ona do mnie podeszła do tej spowiedzi. Co z tego wyniknie? Nie wiem... Ale być może coś dobrego... Bóg to wie... On przecież wie kogo i jak pokierować, by mógł doświadczyć Bożej miłości...

Później była jeszcze jedna spowiedź. I chyba też dobra... A miało mnie w konfesjonale nie być na tej Mszy... Powiem szczerze, że coraz mniej mnie zaskakują takie sytuacje. Taki jest ten Pan Bóg. On naprawdę nie tylko chce nam dawać życie w obfitości, ale po prostu daje tym, którzy się na Niego otwierają i starają się z Nim współpracować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz