Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

piątek, 26 listopada 2010

Przeczytaj, jeśli chcesz uwierzyć...

Dawno już nie pisałem. Warto zatem coś tutaj "naskrobać". Fakt jest taki, że ostatnio aż tak dużo się nie dzieje - a przynajmniej takich rzeczy, o których można by napisać. Po prostu jest wiele spraw objętych tajemnicą spowiedzi, albo przynajmniej wymagających dyskrecji. A ileś pozostałego czasu zajmuje mi choroba, którą od tygodnia przechodzę, a także wizyta duszpasterska w te dni, gdy nie mogę odpuścić z racji przewidzianej ilości wizyt.

To co tutaj napiszę jest iluś moim czytelnikom znane. Ale mam nadzieję, że wiele osób usłyszy to po raz pierwszy. Piszę tego posta teraz, gdyż nieraz tę historię przytaczam w trakcie wizyty duszpasterskiej. Ostatnio nawet po tej historii usłyszałem: "Naprawdę ksiądz daje ogromną nadzieję". O co chodzi?

Opowiem o pewnej historii, która w dużej mierze dotyczy mojego brata i jego żony, a także mnie i części wspólnoty, do której należę. Brat i bratowa mają oboje ponad 35 lat. Są od "ładnego" czasu małżeństwem. Żyje im się nie najgorzej. Mieli jednak przez długi czas jeden poważny problem. Nie mogli mieć dziecka. I to bynajmniej nie była sytuacja, w której jakiś lekarz by zawyrokował, że przyczyna tkwi w czynnikach biologicznych, które nie dają możliwości na posiadanie potomstwa. Fakt jest taki, że oboje badali się. Coś niby wykryto, ale nie na tyle poważnego, by nie móc mieć dziecka. Podjęli jednak jakieś leczenie, które mimo wszystko nie dawało oczekiwanych efektów i dziecka cały czas nie było. Pamiętam kolejne uroczystości - święta, imieniny itp. Zawsze pojawiał się smutek na twarzy brata oraz szczególnie bratowej. Dla mnie, księdza, było to doświadczenie pozwalające dostrzec, jak wielkie w kobiecie jest pragnienie macierzyństwa. Ja cały czas byłem mocno przekonany, że to dziecko będzie. Ale pewności nie było. Jednakże bratowa podobno zazwyczaj po rozmowie ze mną była jakoś pozytywnie nastawiona i mówiła, że ja pomagam jej trwać w nadziei na oczekiwane dziecko.

Pewne ważne wydarzenia miały miejsce ponad 1,5 roku temu. W trakcie modlitwy zostało mi przekazane takie światło poznania - mój brat będzie miał dziecko. Warunkiem koniecznym jest wiara brata i bratowej, a także wspólna codzienna modlitwa częścią różańca w intencji dzieci nienarodzonych oraz właśnie wiary. Ja miałem te słowa przekazać bratu i bratowej. Powiem szczerze, że sam miałem wątpliwości, czy to na pewno słowa pochodzącego od Boga. Ale ponieważ miałem przekonanie o prawdziwości tego poznania, powiedziałem bratu i bratowej. Chyba nikogo nie zdziwię pisząc, że oni byli mocno tym zaskoczeni. Nie bardzo wiedzieli, jak możliwe jest takie poznanie i jakoś chyba powątpiewali w to wszystko. Wszak wydawać by się mogło, że niemożliwe jest, by Bóg w taki wyraźny sposób dawał jakieś słowa człowiekowi. Okazuje się, że to możliwe - szczególnie w różnych ruchach charyzmatycznych. Warto tu zajrzeć do lektury 1 Listu do Koryntian, rozdziały 12-14. 

Bratowa pod koniec naszej rozmowy powiedziała do mnie: "Wiesz co? Ty jedną rzecz dobrą robisz. Ty dajesz nadzieję". Koniec końców brat z bratową zaczęli wspólnie odmawiać różaniec. Istotną tu była wspólna modlitwa. Wszak Jezus mówił: "Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie." (Mt 18,19) Po kilku miesiącach, gdy się spotkaliśmy z bratem i bratową, usłyszałem, że widzą coraz większy sens tej modlitwy i nie opuszczają. A gdy ktoś z nich musiał wyjechać na delegację, łączyli się duchowo, równocześnie odmawiając tę część różańca. 

Mijały miesiące i sytuacja zasadniczo się nie zmieniała. No - może zaczęło się zmieniać nastawienie tego bliskiego mi małżeńśtwa. Myśleli już nawet o adopcji. Pewne szczególne wydarzenia miały miejsce w październiku ubiegłego roku. W parafii organizowaliśmy kurs "Filip", na który zaprosiłem brata i bratową. Przyszli raczej z kurtuazji, z nastawieniem, że będą tylko pierwszego dnia, tym bardziej, że potem mieli inne plany, nie do końca zależne od nich. Jakże wielka była moja radość, gdy okazało się, że ich plany się częściowo zmieniły, a im tak się ten kurs spodobał, że zdecydowali się kontynuować kurs do końca. Tamtej nocy (po pierwszym dniu kursu) niemalże nie spałem - z radości. Wtedy przyszło do mnie takie mocne przekonanie, że zbliża się czas narodzin dziecka. W trakcie pewnej modlitwy na kursie, było kolejne słowo poznania, które przekazane mojemu bratu brzmiało: "obietnica zostanie wypełniona".  Nikt wcześniej - w tym żaden lekarz - nie mówił wyraźnie o tym, że to dziecko się narodzi. I co? W pierwszym możliwym terminie po kursie bratowa zaszła w ciążę. A córeczka urodziła się 9,5 miesiąca po kursie "Filip". Przypadek? Nie... na pewno nie. Pomoc lekarska? Być może przy okazji też. Ale ustawienie tego wszystkiego w odpowiednim czasie, wyraźne potwierdzenie słowami, a także danie obietnicy i jej wypełnienie - to nie może nie być Boże. Tylko Bóg jest dawcą życia i śmierci. I jeśli to życie zostało dane, to znaczy, że Bóg nad tym wszystkim czuwał. W tzw. międzyczasie brat z bratową mocno zbliżyli się do Boga. Od roku są w prowadzonej przeze mnie wspólnocie. A opisywane przeze mnie wydarzenia są jednym z pierwszych i największych (a jednocześnie nie ostatnich) potwierdzeń tego, że Bóg nam błogosławi i wie co robi.

Taką właśnie historię nieraz opowiadam, chodząc po kolędzie. Oczywiście głównie małżeństwom, które nie mogą się doczekać poczęcia dziecka. Niedawno mówiłem to pewnemu małżeństwu. Pojawiły się łzy, wzruszenie. A ja powiedziałem im wtedy to, co naprawdę czułem: "jestem przekonany, że będziecie mieli to dziecko. Być może coś będzie wiadomo już podczas przyszłej kolędy. Tylko zaufajcie Bogu i pozwólcie Mu działać". Na co usłyszałem: "księdza bratowa miała rację. Ksiądz naprawdę daje ludziom ogromną nadzieję".

Powiem szczerze, że rodziny, które nie mogą mieć dzieci, a które znam, mają szczególne miejsce w mojej modlitwie. Już kilka takich dzieci się urodziło. Oby więcej. Oczywiście nie chodzi tu o moją modlitwę,tylko o działanie Boga. On chce dawać miłość i życie. Tylko niech ludzie uwierzą. Ale jestem przekonany, że to też się w wielu przypadkach stanie. Wszak Bóg wie, co robi i wie, jak do tego wszystkiego doprowadzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz