Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

środa, 3 listopada 2010

Po pogrzebie...

Monika Brzoza miała dosyć ładny pogrzeb. Do tego tylu ludzi... Około 30 księży - taka liczba zdarza się chyba tylko na pogrzebach kapłańskich, rodziców księży i... wybitnych osobistości. Łatwy stąd wniosek - Monika była osobą wybitną. Cóż... jej drugie imię - zgodnie z homilią ks. Grefkowicza - to Ewangelizacja - a przecież to główne działanie Kościoła. Ups... Nie jest to główne działanie Kościoła, ale... jedyne jego działanie. Nie ma co się dziwić, że tylu było księży i wiernych. Potem jeszcze słowa przesłania od biskupów. Szok... Taki pozytywny oczywiście...

A co do samego przebiegu...? Powiem szczerze - może komuś tu podpadnę - ale były momenty, które mi się nie podobały. Wiele ludzi zaangażowanych w ruchy charyzmatyczne (i oczywiście nie tylko) wie, że ważną rzeczą jest wyrażanie emocji. Jezus nad śmiercią Łazarza zapłakał - bo to jest ludzkie. Dlaczego w trakcie pogrzebu nie było niemalże możliwości na uronienie choćby jednej łzy? Dlaczego w tym momencie, gdy mógłby być czas zadumy, wszyscy wielbią Boga śpiewając i klaszcząc w dłonie? Oczywiście - wszystko ma być na chwałę Boga i umieranie Moniki też na chwałę Boga było. Ale gdzie jest powiedziane, że nie można chwalić przez łzy? W jednej z modlitw Ostatniego Pożegnania (takiej liturgicznej części) jest powiedziane, że Jezus otrze wszelką łzę... Zadam pytanie - którą łzę? Radości? Czy tego smutku, którego nie było?

W trakcie uwielbienia patrzyłem na rodziców Moniki - mam wrażenie, że na ich twarzach rysowała się pewnego rodzaju irytacja... Co by nie mówić - zapewne oni byli Monice najbliżsi. A na 100% ona była najbliższa im. Ja wiem (przynajmniej mniej więcej), że uwielbienie było wolą Moniki... Ale jakoś tak to dziwnie odbieram... Może jestem jakiś "lewy" i się nie znam. Może nie nadaję się do takich spraw. Kto, jak kto, ale ja jako ksiądz, wiem, że śmierć nie jest końcem, a tylko przejściem po nagrodę. Myślę jednak, że to wszystko można było inaczej zrobić.

Biały kolor? Proszę bardzo... Gdy mój kolega zginął kilka tygodni po świeceniach kapłańskich, ostatnią Mszę św. z ciałem zmarłego, księża także odprawiali w białych ornatach. Ale było to wszystko stonowane. W przypadku pogrzebu Moniki chyba tego stonowania zabrakło - do takiego stopnia, że gdyby nie widok trumny w kościele, to trudno by stwierdzić, że to w ogóle był pogrzeb. Mam nadzieję, że celem tego wszystkiego było wielbienie Boga, a nie tylko pewne działanie, by o tym się mówiło.

Wiem, że iluś osobom mogę tym wszystkim podpaść. Przepraszam, jeśli kogoś obraziłem. Nie o to mi chodziło. Co się stało i tak się nie odstanie. Każdy może mieć swoje zdanie - to ja też mam. Trzeba jednak w tym wszystkim pamiętać, aby zamiast dyskusji, jak piękny był to pogrzeb, pamiętać o modlitwie za Monikę. Bo nikt z nas nie wie, gdzie ona teraz jest i być może naprawdę bardzo potrzebuje naszej modlitwy.

A... może dodam jeszcze na końcu... To, że mi się niektóre momenty nie podobały, nie znaczy, że to musiało być bardzo złe. Znam takie osoby, którym się podobało... Ale wiem, że moje zdanie nie jest odosobnione.  Wiem jednak, że Bóg wie, jak to wszystko wykorzystać, aby ludzi do siebie przyciągnąć i by rozszerzało się Królestwo Niebieskie wśród nas. Bo On wszystko wie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz