Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

sobota, 6 listopada 2010

700 wejść... nie to najważniejsze

Przez kilka dni nie pisałem... W sumie, to chyba nie miałem o czym... Nie... oczywiście nieprawdą jest, że nic się nie działo. Dużo się działo. U mnie rzadko kiedy nic się nie dzieje. Może po prostu za mało działo się rzeczy, którymi chciałbym się podzielić. Może musiałem do tego posta trochę bardziej dojrzeć.

Jest jedna rzecz, z której bardzo się cieszę. Chociaż nie jest to najważniejsze. Mój blog, chociaż ma dopiero około 10 dni miał już ponad 700 odwiedzin, bez zliczania moich własnych odwiedzin. Ponad 80% z tego było w ostatnich kilku dniach. Wiele ludzi trafiało na bloga szukając informacji o Monice Brzozie. Cieszy mnie to bardzo z kilku powodów. Fajnie jest widzieć wykres statystyk, w którym oglądalność mojego bloga w niektórych godzinach wzbija się w górę niby Mont Blanc, albo jeszcze wyżej. Do tego cieszę się, że ileś ludzi szuka informacji o Monice. Informacje te były wyszukiwane nie tylko z Polski i Europy, ale także zza oceanu. Pokazuje to wyraźnie, że śmierć Moniki była czymś szczególnym i mam nadzieję, że informacja o niej skupiała nie tylko na niej samej, ale także na tym wszystkim, co ona robiła - a dokładniej na Jezusie Chrystusie, dla którego żyła. Chwała Panu!

Oczywiście nie mogę w tym poście skupić się tylko na cieszących oko statystykach. Nie jestem (chyba) aż takim egoistą. Dlatego też wcześniej o tym nie pisałem. Było w tym tygodniu jednak ileś dobrych chwil - czy to spotkań z różnymi osobami, których dawno nie widziałem, czy to umówień się na rozmowy z osobami, których do tej pory nie znałem. To cieszy. Jestem przekonany, że Bóg w jakiś sposób te osoby do mnie podsyła, albo popycha do tego, aby wróciły. Chwała Panu!

Tu jednak chyba dobre rzeczy się kończą. Trudny ten tydzień. Trudne niektóre spotkania, rozmowy. Trudny nawet i stan fizyczny mojego organizmu. Nie tylko chodzi mi tu o zmęczenie, ale chociażby o częsty i długi ból w prawym boku - nie znam się, ale to gdzieś w okolicach wątroby. Minione dni, to także sytuacje, kiedy dostało mi się po głowie - tak od uczniów (a szczególnie jednego), a także nawet od bliskich. Do tego jakaś oschłość na modlitwie. Gdzieś zagubiłem (mam nadzieję chwilowo) radość z tego wszystkiego. Nie potrafię się cieszyć z tych dobrych momentów, o których pisałem powyżej. A nawet nieraz ich zauważać. Cóż... takie życie. Nikt nie powiedział, że ma być łatwo. Tym bardziej, że każdy ksiądz, który chyba najpełniej spośród ludzi upodabnia się do Chrystusa, może się szczególnie spodziewać trudności, krzyża, a nieraz i odrzucenia. 

Można by tu jeszcze ponarzekać... Tylko po co? Musi być w tym jakiś sens - nawet gdybym ja go nie widział. Myślę, że jednak te stałe próby upodabniania się do Chrystusa powodują te trudności. Szatana to po prostu denerwuje, a Bóg wykorzystuje do mojego (i nie tylko) dobra. Nie mogę się więc poddać. Tym bardziej, że nie jestem sam. Dziś św. Paweł w czytaniu mówi: "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia". Tak... mimo trudności wiem, że jest Ktoś, kto mnie umacnia - czy to sam bezpośrednio, czy też przez różne osoby i sytuacje, które pokazują, że aż tak źle nie jest. Cieszmy się tym, co mamy. Bóg przecież wie, co robi. I jeśli wprowadza mnie w pewne trudności, to zapewne tylko po to, aby mnie z tego wyprowadzić umocnionym, albo dla pożytku innych osób.

Chwała Panu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz