Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

niedziela, 18 grudnia 2011

Homilia z 21.12.2008.

Eh, Maryja, to miała prościej, była bez grzechu, nie musiała iść do spowiedzi na święta, nie musiała się męczyć o stan łaski uświęcającej. Ba. Nie musiała w niedzielę chodzić do kościoła. Duch Święty zstąpił na Nią, była wybrana spośród wielu osób na świecie. Gdybym ja tak miała? Jakże proste byłoby to życie? 

Takie myśli, a nawet rozterki duchowe przeżywa, być może, wielu z nas. Ten sposób myślenia wynika może z naszej zazdrości. Znane jest powiedzenie: „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Niezależnie od tego, co Bóg nam dał, porównujemy się z innymi i żałujemy, że nie mamy tego, co inni. Warto jednak przy okazji zadać sobie pytanie, czy aby na pewno Maryja miała łatwiej niż my? Być może. Chociaż któż z nas chciałby przeżywać rozterki takie, jak Matka Chrystusa? Któż z nas chciałby, aby jego duszę miecz przeniknął? Która matka chciałaby być świadkiem najohydniejszej śmierci własnego syna? Zapewne żadna z was. Aczkolwiek – gdybyśmy mieli przeżywając to wszystko nie zgrzeszyć, to może warto byłoby wziąć na siebie taki ciężar. 

Dosyć naturalne pytanie, które może przyjść nam do głowy, dotyczy powodów wybrania Maryi przez Boga. Częstą odpowiedzią na nie są słowa wypowiedziane przez Maryję: „tak” (albo po łacinie „fiat”, a po hebrajsku zapewne "Amen") na zwiastowanie Anielskie. Zastanawiając się jednak nad tekstem dzisiejszej Ewangelii doszedłem do wniosku, że samo „tak” może nie wystarczyć. Iluż to z nas przed świętami mówi Bogu „tak” idąc do spowiedzi? Każde „Amen” wypowiadane przy przyjmowaniu Komunii św., to również „tak”. Cóż zatem wyróżnia Matkę Bożą? Zapewne sporo ważniejszym dopełnieniem „fiat” Maryi są słowa: „Oto ja, służebnica Pańska”. W języku łacińskim można to jeszcze dosadniej zrozumieć, jako „niewolnica”. W świecie w którym wolność, oprócz tego, że jest darem Boga, jest uważana niemalże za najważniejszą wartość, wyrażenie zgody na bycie służebnicą, a nawet niewolnicą wydaje się być dziwne. 

Słowa Maryi, w których uznaje się za służebnicę, idą w parze ze słowami św. Pawła, który mówi, że: „Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie” (Rz 10,9). Bycie służebnicą jest konsekwencją uznania swojego Pana. A wyznanie tego ustami powinno być podstawą naszej wiary. Oczywiście często imię Jezus wymieniamy wraz ze słowem pan, ale jakże często nawet nie chce przejść nam przez głowę myśl, że Jezus rzeczywiście powinien być Panem naszego życia. Co więcej – zauważyłem, że nawet świadomie nazwanie Jezusa Panem, nie zawsze pociąga za sobą deklarację, że zgadzamy się być sługami, a nawet niewolnikami Jezusa. Warto się nad tym zastanowić: Czy Bóg jest dla nas naprawdę na tyle ważny, że gotowi jesteśmy oddać się świadomie i dobrowolnie Jemu w niewolę? A nawet gdybyśmy taką deklarację złożyli, na ile byśmy ją w życiu wypełniali? Wielokrotnie ludzie pytają się, dlaczego muszą te, czy inne rzeczy związane z wiarą robić, dlaczego muszą chodzić do kościoła, dlaczego powinni się spowiadać i przyjmować Komunię świętą. Gdybyśmy świadomie i dobrowolnie stali się niewolnikami Jezusa, nie pytalibyśmy o to, tylko przyjmowali Jego wolę jako nakaz. Oczywiście mamy prawo w wolności – podobnie jak Maryja – zastanawiać się nad Jego Wolą, ale winniśmy jednak tę wolę przyjąć jako swoją i nią żyć na co dzień. 

To właśnie gotowość Maryi do zostania służebnicą i niewolnicą Pana ma największe znaczenie w powierzenie jej ogromnej roli w tajemnicy Odkupienia ludzkości. Zapewne można by się zastanowić także nad rolą Maryi jako Oblubienicy Pana, bo nią też była. Te określenia – służebnicy, niewolnicy i oblubienicy – powinny być dla nas przykładem i sposobem podejścia do spraw wiary. Może niech pozostałe przed nami dni Adwentu będą czasem zastanawiania się nad swoim życiem. Na ile potrafimy o sobie powiedzieć, że jesteśmy niewolnikami Pana Jezusa i żyjemy miłością do Tego, który nas pierwszy umiłował? Może warto złożyć Bogu deklarację, że chcemy, aby Jezus był naszym Panem, a my dobrowolnie poddajemy swoją wolę Jego Woli by stać się Jego niewolnikami. Gdy tak zaczniemy żyć zrozumiemy, że Maryja, jako niewolnica po prostu wypełniała dobrze swoje zadania, a my nie powinniśmy się z nią porównywać i Jej zazdrościć, tylko dobrze wypełnić te zadania, które zleca nam nasz Oblubieniec i Pan. Niech każdy z nas będzie w stanie powiedzieć: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać” (Łk 17,10), a nagroda nas, podobnie jak Maryi, nie ominie.

1 komentarz:

  1. Nobody&Cholito24 grudnia 2011 15:07

    "Boże Narodzenie jest wołaniem Boga
    o miłość między ludźmi,
    o zrozumienie i ofiarność,
    o wybaczenie i zgodę,
    o pokój i przyjaźń."

    /Phil Bosmans/


    Niech wraz z Bożym Narodzeniem zagości w sercu radość, miłość i pokój, a Święta Rodzina niech będzie wzorem i wsparciem w życiu codziennym! :) :)

    OdpowiedzUsuń