Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Kolejne doświadczenia

Coś naprawdę ostatnio zaczyna się dziać wokół mnie. Wprawdzie do końca nie wiem, czego ode mnie chce Bóg, jednakże - tak jak niedawno napisałem - zapewne uczy mnie przez różne sytuacje, w których mnie stawia.

W sobotę wieczorem byłem na pewnym spotkaniu modlitewnym. Chciałem się w miarę spokojnie pomodlić, może także bardziej otworzyć się na łaskę z nieba. A tu okazało się, że nie do końca mogę się sam w miarę spokojnie pomodlić. W trakcie modlitwy padł na ziemię i zaczął krzyczeć człowiek co najmniej bardzo mocno zniewolony, jeśli nie opętany. Zabrano go do zakrystii i kilka świeckich osób zaczęło się nad nim modlić. Jednakże okazało się, że przypadek był na tyle poważny, że trzeba było znaleźć jakiegoś księdza do modlitwy o uwolnienie. Wprawdzie na spotkaniu było iluś księży, ale w tym momencie poza prowadzącym i mną wszyscy gdzieś zniknęli. Trafiło na mnie. 

Tak poważnego przypadku nie miałem od długiego czasu. Wprawdzie nie był to mój najtrudniejszy "przypadek", to jednak w ostatnim czasie nie było potrzeby tak długiej i intensywnej modlitwy. Od razu wyjaśnię, że człowiek po naszych modlitwach i spotkaniu nie wyszedł wolny, ale postawienie mnie jako tego, który się modli nad mocno zniewolonym, było wyraźnym wskazaniem - "to właśnie masz robić". 

Do uwolnienia nie doszło, ale dzięki współpracy z Bogiem udało się chyba wiele w tej kwestii uczynić. Chociaż wydawało się to niemalże niemożliwe, udało się najpierw poznać imię tego człowieka, a potem olbrzymią liczbę różnych rzeczy, które w jego życiu się wydarzyły - czy to z jego, czy innych winy. I często dowiadywaliśmy się o tym poza świadomością samego zainteresowanego. Większości tych rzeczy ten człowiek się wyrzekł, wiele zostało przeze mnie omodlone. Dlaczego nie doszło do uwolnienia? Tego nie wiem. Może za mało w tym człowieku doświadczenia Bożej miłości, o którą też długo się modliłem. A może po prostu taka wola Boża. Może Zbawiciel nie chciał, bym wyszedł z przekonaniem, że ja tego dokonałem (chociaż mocno się modliłem, by to wszystko było nie na moją, lecz Bożą chwałę). Może też Bóg pragnie tego młodego człowieka do siebie przyciągnąć - nie siłą, nie pod wpływem jednej modlitwy, ale wytrwałej walki o Boga w jego życiu. Nieraz też jest tak, że uwolnienie przychodzi kilka dni po modlitwach. 

Nie wiem, co dalej będzie z tym chłopakiem. Może nigdy się tego nie dowiem. Bóg to wie. A ja wiem, że Bóg będzie o niego walczył. Wiem także, że Bóg rzeczywiście daje mi ważny czas i wskazuje to, co mam w Jego imię czynić. A ja się zgadzam. Tylko niech On mi w tym wszystkim pomaga i pokazuje, co dalej, nie pozwalając lekceważyć natchnień.

Podzielę się jeszcze jedną refleksją. Taką "ciekawostką" było to, że z ust tego człowieka (a dokładniej kogoś mówiącego przez tego człowieka), było wiele wypominania mojej słabej wiary, straszenia, złorzeczeń, przekleństw, przyzywania imion najważniejszych demonów, a także ogólnie mówienie o grzechach z przeszłości moich i mojej rodziny. To ostatnie o tyle nie nowość, bo kiedyś już był przypadek wymienienia szczegółowo moich grzechów. Ktoś mógłby zapytać, czy się nie bałem? Z jednej strony trzeba pamiętać, że wiele z tego, co szatan mówi, to stek kłamstw i nie należy się tym przejmować. Z drugiej strony szatan jest Bożym stworzeniem i otrzymał od Stworzyciela wiele ogromnych darów i mocy. I nie należy tego lekceważyć. Na szczęście Bóg jest nad tym wszystkim i nie pozwoli krzywdzić i doświadczać mnie więcej niż jestem w stanie znieść. I to wiem i na tym opieram swoją ufność. I dlatego nie przejmuje się tym, co szatan względem mnie mówi. Na koniec spotkania poprosiłem tylko jednego księdza o błogosławieństwo i ze spokojem serca ruszyłem przed siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz