Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

środa, 24 sierpnia 2011

Co się dzieje?

Pierwszy post na tym blogu, zamieszczony dokładnie 10 miesięcy temu, był zatytułowany "Co ja robię?". Dziś mógłbym zatytułować: "Co Bóg ze mną robi?", albo po prostu "Co się dzieje?".

Za mną ciekawy dzień i coraz bardziej dostrzegam, że pewne sprawy pozytywnie przyspieszają. Odbyta dziś przeze mnie spowiedź miała jakąś wyraźną dla mnie moc, chociaż niby nic w niej szczególnego nie było. Chyba wygląda na to, że Bóg pewne rzeczy z dalekiej i niezbyt odległej przeszłości przypomina i uzdrawia. Dziś - jadąc na spowiedź - o mało co nie zniszczyłbym swojego samochodu, a może i życia - tylko częściowo z mojej winy. I chyba tylko dlatego do tego Bóg doprowadził, by przypomnieć o wydarzeniu, z ponad ćwierćwiecza, które mogło być raną w moim sercu i wpłynąć na moje różne lęki i obawy. Wtedy to jadąc na rowerze niemalże znalazłem się pod kołami "Malucha" z powodu braku dostatecznej ostrożności. Myślę, że oddanie także tej sprawy Jezusowi w spowiedzi i własnej modlitwie, pomogło coś we mnie uzdrowić. To oczywiście nie jedyna sprawa, która mogła się okazać ważna w mojej spowiedzi, ale inne zachowam dla siebie :).

Później byłem u Sióstr w Rybnie. Okazało się, że dziś była tam wizytacja kanoniczna biskupa. Robiłem za jednego z 2 przedstawicieli księży w Kręgu Miłosierdzia. Jakoś to wszystko dziwnie się poukładało. Ksiądz, który może sprawiać wrażenie, że jest biernym członkiem Kręgu, jest przedstawiany jako przykład.

W tymże Rybnie modliłem się w różnych intencjach, ale w pewnej chwili przeszła mi przez głowę szalona myśl, która ma być radą dla mojego brata. Nie wiem, na ile jest ona skuteczną i Bożą radą, bo wygląda abstrakcyjnie, ale w Piśmie Świętym dostałem bardzo konkretne potwierdzenie, że to pochodzi od Boga. Gdy się potwierdzi, że ta rada przyniosła oczekiwane rozwiązanie problemu, napiszę o tym na blogu.

Gdy miałem już wracać z Rybna, Siostry "podrzuciły" mi pasażerkę jadącą do Warszawy. Miałem wrażenie, że wiem, co ta osoba musi zrobić z sobą i jestem przekonany, że była jej bardzo potrzebna rozmowa ze mną. Nie mogę wykluczyć, że jeśli posłucha moich rad, to może to mieć wpływ na całe jej życie. Być może nigdy się jednak dowiem, co z nią będzie dalej. Za dużo o niej nie wiem, a ona o mnie. Tylko Duch Święty może sprawić, że się jeszcze kiedyś spotkamy.

Pewną wisienką na torcie tego całego dnia i podsumowaniem posta, jest sytuacja z ostatniej godziny. Około godziny 22.00 zadzwonił domofon. Ja już prawie byłem rozebrany i myślałem już o spaniu. Nie chciało mi się odbierać, ale mówię - "a może ktoś umiera?" Nie było jednak wezwania do chorego. Człowiek chciał się wyspowiadać. Z racji tego, że nie był trzeźwy stwierdziłem, że i tak nic ze spowiedzi nie będzie. Zaproponowałem rozmowę. Sam się dziwię, że się zgodziłem o takiej porze, wśród ciemności, które otaczają teren naszego kościoła. Wierzę, że to nie przypadek, że on tu do mnie trafił i że to ja odebrałem domofon, chociaż nie tylko do mnie dzwonił. Człowiekowi temu potrzebna jest pomoc. Pewno to wszystko trochę potrwa, ale mam głęboką nadzieję, że Jezus zmieni jego życie i otrze z jego oczu te wszystkie łzy, które w ogromnych ilościach wylewał. Umówiliśmy się na jutro rano na spowiedź. Wierzę, że przyjdzie, chociaż podejrzewam pokusy poddające w wątpliwość to. Wierzę, że Bóg Mu przeze mnie pomoże. Wszak to On tego mężczyznę dziś do mnie przysłał, a mnie natchnął, bym z nim pogadał. Widzę także, że coraz bardziej zaczynają się wypełniać zapowiadane proroctwa, bym wyrywał ludzi z objęć szatana i przyprowadzał do Boga.

Chwała Panu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz