Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

środa, 11 czerwca 2014

Co człowiek sieje...

Rozmawiając z różnymi osobami, także księżmi, słyszę wiele negatywnych głosów o postawie osób, z którymi mają kontakt. Lubimy narzekać na obsługę sklepową, na niekulturalnych kierowców, także na osoby załatwiające jakieś sprawy w kancelarii parafialnej itp.

Oczywiście z różnymi ludźmi się spotykamy. Jedni są gorsi, inni lepsi. Ale nieraz słysząc od pewnych osób, kto coś od nich chciał i jak reagował, dochodzę do wniosku, że ja mam bardzo mało takich sytuacji, a wręcz niektórych w ogóle. Zastanawiam się z czego to wynika. Może osoba, która mi opowiada o spotkaniu z inną, niekulturalną (czy wręcz chamską), trochę przekoloryzowuje. Wiem, że są takie osoby, które lubią robić z igły widły i w miarę normalnej sytuacji dostrzegają potwora. Podobnie jak to Stefek Burczymucha dostrzegł jakiegoś potwora, który okazał się małą szarą myszką.

Ale myślę, że jednak ileś razy te osoby, z którymi rozmawiam, rzeczywiście spotykają się z osobą, która bardzo denerwuje. I znowu tu powraca pytanie, dlaczego u mnie aż tyle tego nie ma. A wręcz dlaczego spotykam się z ilomaś pozytywnymi reakcjami - nawet w sytuacji załatwiania trudnych spraw, bądź odmowy wydania zaświadczenia, o które prosi petent w kancelarii.

Pewna refleksja przyszła mi dziś do głowy w tym temacie, gdy byłem w sklepie. Robiłem zakupy w dużym hipermarkecie. Byłem ubrany na świecko. Prawie na pewno kasjerka nie ma szans mnie znać, jako księdza. Więc jej reakcja do mnie była, jak do jakiegoś normalnego faceta, który robi zakupy. Wyciągając z wózka zakupy (albo chwilę wcześniej) rozwaliło mi się opakowanie serków homogenizowanych. Ileś moich towarów było wymazanych tym serkiem. Pani pracująca na kasie, najwyraźniej widząc moje zażenowanie całą tą sytuacją, wyjęła jakiś papierowy ręczniczek i mi te towary po kolei powycierała. Trochę to trwało. Ja podziękowałem i przeprosiłem za kłopot. A z tyłu kolejki podniosły się głosy oburzenia, że pani się mną zajmowała.

I właśnie wtedy sobie uświadomiłem odpowiedź na pytanie, dlaczego jedni mają wiele negatywnych reakcji swoich adwersarzy, a ja w miarę spokojnie przeżywam różne reakcje ludzi, a nieraz wręcz spotykam się z miłą reakcją ludzi. (Oczywiście nie jest to zawsze, ale dosyć często). Odpowiedź jest chyba w tytule tego posta. To kawałek cytatu z Ewangelii. Co człowiek sieje, to i zbiera. Staram się być kulturalny i z miłością (na ile potrafię) podchodzić do drugiego człowieka, nawet, gdy muszę mu odmówić wydania oczekiwanego zaświadczenia w kancelarii. I myślę, że ta miłość do mnie wraca. Tam, gdzie tej miłości z mojej strony brakuje, tam i mocno po głowie dostaję. Jednocześnie ci ludzie, którzy narzekają na chamstwo i oszustwa ze strony innych, sami świętoszkami nie są.

To tak chyba jest, że jak ktoś stara się budować królestwo Boga na ziemi, łatwiej je zauważa. A ci, którzy próbują siłą walczyć, siła się przeciw nim obraca.

Ja dziękuję Bogu za tę dzisiejszą kasjerkę. Ale dziękuję także Bogu, że mnie prowadzi przez to życie mimo wielu trudności. I nawet, gdy są sytuacje kryzysowe, nie daje mi zbytnio stracić głowy. Chwała Panu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz