Poprzedni mój post był pewnego rodzaju resume mojej niedzielnej homilii. Wtedy też pojawiła się tematyka walki. Następnego dnia okazało się, że po Mszy św. jakaś parafianka skarżyła się naszej gospodyni: "Przyszłam posłuchać o Miłości Boga, a tu słyszę cały czas o walce". Po pierwsze nie cały czas. A po drugie - gdzie jest powiedziane, że o miłość nie należy walczyć? Nieraz mamy skojarzenia miłości, jako samej przyjemności. Mylimy miłość z zakochaniem, czy zauroczeniem. Miłość jednak, to poświęcenie, krzyż, czy wręcz często cierpienie. A ponieważ szatan nie potrafi kochać i nienawidzi miłości, walczy przeciwko niej. To on podejmuje walkę przeciwko nam, szczególnie umiłowanych przez Boga. A my co mamy robić? Siedzieć bezczynnie i pozwolić się niszczyć? Nie...
Nie ja wymyśliłem w drugim niedzielnym czytaniu tematykę nakładania zbroi światła. Zbroja potrzebna jest do obrony w walce. Mamy walczyć, aby żyć miłością; aby nikt nie zniszczył naszego doświadczenia Bożej miłości. Szatan już nieraz wygrywał potyczki - przegrywaliśmy poprzez grzech. Jednakże wojna się nie skończyła. Trzeba się uzbroić, by szatan nie zadał kolejnego ciosu - jeszcze dotkliwszego, które ostatecznie może zakończyć się nieprzygotowaniem się na przyjście Pana. Tu kojarzą mi się słowa Jezusa, który mówi: "Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło." Innymi słowy można powiedzieć: "walcz o świętość, o prawdę, o miłość". Bo jeśli nie będziesz o to walczył, możesz za dużo stracić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz