Tydzień temu na blogu napisałem pewien skrót mojej ówczesnej homilii. Istotna tam była kwestia walki. W poście nie umieściłem jednak pewnego wątku, który jednak pojawił się w homilii. Stwierdziłem, że mimo wszystko warto tu napisać o co chodzi. Bo to pokaże, jak Bóg potrafi prowadzić myśli człowieka.
Gdy w zeszłym tygodniu zastanawiałem się nad homilią, dosyć szybko pojawił się pomysł tematu walki (wszak było o zbroi światła). Ale szukałem jakiegoś przykładu, który by jak to ubrać w pewien przykład z życia. Modliłem się, zastanawiając się, jaki dać przykład dotyczący motywacji do walki. I w pewnym momencie przyszło olśnienie - film "Gladiator". Lubię ten film. A scena, o którą mi chodziło, to sam początek filmu, gdy główny bohater mobilizuje wojska rzymskie do ostatniej walki z Germanami. Streszczenie, czy wręcz zacytowanie, tamtego przemówienia, było jednym z ważnych wątków mojej ubiegłotygodniowej homilii. Wszak to miał być punkt wyjścia do zmobilizowania moich słuchaczy do walki duchowej.
I tu można by niby zakończyć - w sumie istotniejsza była ta mobilizacja. Jednakże wczoraj wieczorem zauważyłem, że w telewizji wyświetlają właśnie "Gladiatora". Mówię tu jak najbardziej szczerze - wcześniej nie wiedziałem. Innymi słowy Bóg w trakcie mojej modlitwy przygotowującej do tamtej homilii, podpowiedział coś, co było niejako prorocze. Być może dla iluś osób, słuchających mnie w ubiegłą niedzielę, wczoraj był dobry moment przypomnienia treści i ukierunkowania na walkę o Boga, prawdę i miłość.
Oczywiście - nikt nie musi podzielać mojego przekonania - jednakże ja wiem swoje. Bóg prowadzi i podpowiada. A w mojej sytuacji, gdy ostatnio mam ileś różnych wątpliwości, czy Bóg jakoś prowadzi moje myśli, jest to bardzo wyraźny znak. Jezus mówi: "jestem i prowadzę, nawet gdy Ty masz co do tego wątpliwości".
Coś tu cicho...
OdpowiedzUsuń