Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

środa, 21 maja 2014

Nowe życie owocem modlitwy o uwolnienie

Chyba coś napiszę, aby nie wyglądało, że mój stary blog, to tylko pole dla reklamy dla prowadzonego przeze mnie i moich przyjaciół rekolekcji - kursu Bartymeusz.

Może trzeba się przeprosić z tym blogiem, bo jednak to fajna sprawa. Sam kilka postów z przeszłości przeczytałem i stwierdziłem, że jednak to ważne, aby czasami sobie przypomnieć, jak Bóg działa. I w tym momencie też napiszę coś, co dla kogoś w obecnej chwili może być ważne, a dla mnie może będzie ważne za ileś miesięcy (lub lat), gdy będę znowu przeglądał tego bloga.

Kiedyś ze znajomymi (tymi od kursu) modliliśmy się o uwolnienie nad pewną młodą kobietą. Już nawet do końca nie pamiętam, o co tam chodziło. Ale wiem, że bardzo pragnęła ona mieć dziecko. Miałem cichą nadzieję, że ta modlitwa pomoże otworzyć się na dar macierzyństwa.

Po iluś miesiącach (od tego czasu mija około 3 miesiące) spotkaliśmy się ponownie z tą kobietą. Okazało się, że w stanie błogosławionym nadal nie jest. Ale nadal w niej jest aktualna jakaś sprawa dotycząca ograniczenia wolności. W trakcie rozmowy, a potem podjętej modlitwy wyszło, że coś ta moja "bohaterka" w przeszłości zrobiła duchowego, co mocno utrudniło jej otwarcie się na dziecko.

I ten wątek podjąłem na modlitwie. W trakcie modlitwy kobieta ta miała spoczynek w Duchu Św., a w moim sercu pojawiło się przekonanie, by jej powiedzieć takie mniej więcej słowa: "za rok, będzie mnie pani szukać, by powiedzieć o dziecku".

Te przekazane światło przyniosło dużo radości. Ale gdy miesiąc później się spotkaliśmy nic nadal nie było wiadomo o dziecku. Kolejne dni płodne nie przyniosły poczęcia oczekiwanego potomka. Kilka tygodni później (łącznie to jakieś 1,5 miesiąca temu), dostałem przekazaną przez inną osobę mniej więcej taką informację: "Jestem w ciąży. Ale ponieważ jest ona zagrożona, więc nie mogę osobiście o tej radości powiedzieć. Proszę o modlitwę". 

Nie ukrywam, że w moim sercu pojawiła się ogromna radość. Oczywiście trzeba się modlić. Ale także dziękować Bogu, że daje życie tam, gdzie długo go nie było. I co więcej - zapowiada takie wydarzenia przez różne światła i proroctwa. Ciekawostką jest jednak to, że takiego typu proroctwa w moim przypadku zdarzają się niezwykle mało. To raczej te osoby mnie otaczające dostają więcej.

Tak sobie uświadomiłem, że te moje słowa rzeczywiście mogą być proroctwem także dlatego, że jest pewne podejrzenie, że po wakacjach będę pracował w innej parafii i moje "bohaterka" rzeczywiście będzie musiała mnie szukać, by mi o dziecku powiedzieć.
Tak, czy inaczej... Chwała Panu!

1 komentarz:

  1. Drogi Księże Jacku,

    Jeśli to ja jestem ową "bohaterką", to niesamowitym zrządzeniem Bożym odnalazłam w sieci ten wpis na blogu :) Z całego serca Księdzu dziękuję za pamięć i modlitwę!

    2 kwietnia mogłam stracić to długo oczekiwane dzieciątko, ponieważ pojawiło się krwawienie. Nie wiem, kiedy dokładnie nastąpiło poczęcie (może 8 marca), ale bardzo możliwe, że byłam u Księdza w zakrystii i mówiłam, że nie zaszłam w ciążę, a już byłam w stanie błogosławionym, nie wiedząc o tym.

    W momencie zagrożenia życia dziecka najpierw pobiegłam do kościoła i tam zdałam się na wolę Bożą (prosiłam też o błogosławieństwo rekolekcjonisty), a potem zadzwoniłam do pani doktor, która specjalnie dla mnie przyjechała do gabinetu, chociaż nie miała dyżuru. Zażywałam leki hormonalne i musiałam leżeć w domu. Dzięki Bogu ciąża została uratowana!

    Cały czas obawiałam się jednak o życie i zdrowie dziecka, więc miałam trudny okres, jeśli chodzi o moje samopoczucie. Pewnego dnia zadzwoniłam do ośrodka i poprosiłam o przekazanie Księdzu mojej wiadomości o zagrożonej ciąży (napisał Ksiądz o tym na blogu). Pamiętam, że prosiłam też o podziękowanie Księdzu za modlitwę - nie wiem, czy ono dotarło do Księdza ;)

    Potem zaczął się trochę lepszy czas i myślałam nawet o wybraniu się do Księdza parafii na Mszę św. o uwolnienie. Niestety w środę tydzień temu zaczęły się silne skurcze (pod koniec IV m-ca ciąży), więc znowu powstała poważna sytuacja zagrożenia ciąży. Znowu Pan się nad nami ulitował i nic złego się nie stało. Chwała Panu! Cały czas nie mogę pracować ani wychodzić na dłużej, więc głównie spędzam czas w domu, cały czas powierzając moje dzieciątko Bożej Opiece.

    Mam nadzieję, że urodzę dzidziusia na przełomie listopada i grudnia, i odwiedzimy Księdza w nowej parafii, gdy tylko będzie taka możliwość (już wiem w jakiej parafii) :)

    Trwam na modlitwie za Księdza i w Księdza intencjach.

    Zawsze wdzięczna,

    Justyna

    OdpowiedzUsuń