Dzisiejszy patron, św. Jan Chrzciciel, większość życia spędził na pustyni. Tak swoją drogą, to jego główna działalność miała miejsce nad Jordanem w bezpośrednim sąsiedztwie pustyni. W sumie, to trudno stwierdzić, jak dużo jego życia było działalnością publiczną, a jak długo wcześniej przygotowywał się do tej działalności. Możliwe, że chrzcić i nawoływał do nawrócenia tylko kilka lat, a przygotowywał się około 30. Patrząc w ludzkich kategoriach mieszkanie na odludziu 30 lat, by przez 3 lata coś publicznie robić, a ostatecznie zginąć śmiercią męczeńską, wydaje się mało sensowne i nieekonomiczne. Jednakże okazuje się, że dla Pana Boga wcale tak nie musi być. Wszak Jezus powiedział o dzisiejszym patronie, że pośród narodzonych z niewiasty nie ma większego niż on.
Jak widać miano największego człowieka na ziemi może mieć ten, kto zdecydowaną większość życia przebył na pustyni, a zewnętrznie ujawnił się dopiero na kilka lat przed śmiercią.
Pustynia jest ważnym okresem w życiu człowieka zbliżającego się do Boga. Niemalże rok temu (bez jakichś 10 dni) usłyszałem proroctwo skierowane do mnie. Przekazano mi obraz pustyni a także strumienia wody i gołębicy na górze. Do tego były słowa:
"To czas pustyni. Będziesz sam. Ale jest źródło wody żywej. To jest moje Słowo Żywe. Sięgaj do niego zawsze w czasie pustyni".
Podkreślone także zostało, że Słowo Boże, to Słowo Życia.
Niewiele dni po tamtym proroctwie na kilka dni sam wyjechałem w góry. Poniekąd był to czas pustyni. Ale czułem wtedy, że niekoniecznie o to chodziło w proroctwie. Dziś czuję, że ta pustynia tak naprawdę, to zaczyna się teraz, chociaż od jakiegoś czasu już trwa. Ale ostatnio widzę, jak coraz bardziej zostaję sam. Jak pewne sprawy i kontakty, które były dla mnie jeszcze niedawno ważne, rozsypują się, bądź niszczą. Nie twierdzę, że bez mojej winy. Do tego gdzieś pojawiają się pytania o to, co Bóg ode mnie chce i dlaczego mnie w to wszystko wprowadza. I chociaż dookoła sporo ludzi, to gdzieś coraz bardziej czuję, że wchodzę w głąb pustyni, ale także coraz bardziej pragnę. Pragnę Źródła Życia, którym jest Jezus Chrystus. Być może przede mną najtrudniejsze momenty w mojej drodze. Może w słońcu i klimacie pustynnym musi się wypalić to wszystko, co jest niedobre. Może, jak stwierdziła pewna znajoma, za bardzo polegam na ludziach, a nie na Bogu i musi się to zmienić. Może w tym wszystkim wypełnia się modlitwa nieraz wyśpiewywana: "tak mnie skrusz, tak mnie złam, tak mnie wypal Panie, byś został tylko Ty, naprawdę Ty".
Przeżywany przeze mnie okres nie jest prosty, ale wpatrując się w św. Jana Chrzciciela, a także i samego Chrystusa - wierzę, że to wszystko ma sens - niezależnie od tego, jak długi czas przede mną. Wierzę, że wyjdę z tego mocniejszy, a Duch Święty, przedstawiony w proroczej wizji jako gołębica, będzie mnie napełniał swoimi darami, by iść głosić Chrystusa innym i działać z Bożą mocą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz