Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

czwartek, 9 czerwca 2011

Pustka

Znów zostałem wezwany do tablicy komentarzem o treści takiej, jak tytuł tego posta. Jak to mówią - z pustego to i Salomon nie naleje. Nie jestem typem człowieka, który chce pisać, by pisać. Raczej powinien mieć co pisać. To też nie jest tak, że żadne myśli i refleksje się nie pojawiają. Ale trzeba mieć czas i siły, by je w sobie pozbierać i przenieść na klawiaturę (a ostatecznie ekran) komputera.

Inna rzecz, że ktoś mi jakiś czas temu powiedział, żebym nie pisał o przeżywanych trudnościach. A chyba w ostatnim czasie, to chyba o tym głównie mógłbym pisać. Na tę kwestię można spojrzeć z różnych stron. Po pierwsze - nie należy udawać, że ksiądz ma łatwe życie. Życie chrześcijanina to krzyż. To także dotyczy księdza. I chociaż gdzieś ogólnie się utwierdzam w przekonaniu o tym, że moje kapłaństwo nie jest pomyłką, to jednak cały czas nie wiem, o co Bogu chodzi względem mnie i najbliższych. A do tego - pojawia się nieraz pytanie, czy oby na pewno w tej chwili idę drogą wybraną przez Boga, czy też nie do końca idę właściwą drogą, a (jak wierzę) Bóg i tak doprowadzi do tego miejsca, które dla mnie wybrał.

Drugie spojrzenie na kwestię pisania o przeżywanych trudnościach, to sprawa, że jeśli mam głosić Ewangelię, to jednak nie powinienem się skupiać na tych sprawach trudnych. Dobra Nowina, to głoszenie orędzia zbawienia i zwycięstwa nad grzechem i śmiercią. Grzech sam sobie takim orędziem nie jest i być nie może. I może dlatego warto poczekać z pisaniem do czasu, gdy będę mógł powiedzieć: "Jezus po raz kolejny zwyciężył - także w mojej sytuacji".

Pojawia się zatem pytanie, czy jest coś pozytywnego, o czym mógłbym napisać? Oczywiście - jest. Szczególnie dziś. Zdałem bowiem trudny egzamin - chyba najtrudniejszy od ponad 8 lat. A, że za mną także wiele różnych innych rzeczy w tym roku szkolnym, coraz bliżej mi do wakacji. Za którymi tęsknię. Mówię szczerze - potrzebuje odpocząć - i od licznych obowiązków i od trudnych relacji z ludźmi i od tego wszystkiego, co mnie ostatnio niemalże wykańcza. Wierzę, że już niedługo będę mógł na nowo napełnić swoje akumulatory i z większą ochotą podejść do życia i do tego, co Bóg ode mnie oczekuje. Być może, gdy uda mi się zdystansować od tego, co wokół się dzieje w sprawach światowych, łatwiej będzie zbliżyć się do spraw Bożych. Bo może z nimi nie jest jakoś źle, ale za dobrze chyba też nie do końca. Po prostu... taka pustka... 

I tyle...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz