Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

niedziela, 27 lutego 2011

Dziwne (?) rekolekcje

Byłem przez kilka dni na rekolekcjach. Trzeba uznać, że to dobry czas. Chociaż wydawać by się mogło, że przeżyłem je jakoś obok. Mam wrażenie, że inaczej przeżywałem, niż wiele osób. Bo wiele osób przełamywało się w otwieraniu na miłość - czy to Boga, czy bliźniego - nieraz wylewając spore ilości łez. Ja nie twierdzę, że się nie przełamałem. Chociaż to dopiero owoce pokażą. Fakt jest jednak taki, że łzy się wprawdzie były, ale na tyle mało, że zapewne więcej pojawiło się w trakcie samej drogi na rekolekcje, niż podczas nich.

Mam wrażenie, że w ogóle do innych wniosków dochodziłem, niż mogli oczekiwać prowadzący rekolekcje. Cóż... może dziwny jestem? A może Pan Bóg mnie wysłał na te rekolekcje nie po to, aby dokonać tego, o czym myśleli prowadzący, tylko z innego powodu. Jest to o tyle możliwe, że przecież Bogu nie potrzebne są żadne rekolekcje, by do nas dotrzeć, ale chce naszego posłuszeństwa i otwierania się na Jego działanie. A ja, co by nie powiedzieć staram się na ile się da. Ale problem z tym, że chciałbym wiedzieć, czego Bóg ode mnie chce. Bo jak być posłusznym, kiedy ogólnie rzec biorąc nie wiem czemu konkretnie? 

Rekolekcje chyba potwierdziły, że Bóg ma świadomość, że mam takie rozterki. Gdy jednego dnia rozważałem słowa Ewangelii o dialogu Jezusa z Piotrem po zmartwychwstaniu, uświadomiłem sobie, że Jezus podobne pytania po raz kolejny mi stawia: "Czy miłujesz mnie więcej aniżeli ci?", a ja odpowiedziałem: "Panie, Ty wiesz, że na ile potrafię, to Cię kocham i chcę za Tobą takim iść". Jezus powtórzył "Pójdź za mną" tak mocno, że wyraźniej czuję, co mnie niedługo czeka. Tego w tej chwili tu nie napiszę. Poczekam, czy się potwierdzi. Jednakże napiszę jeszcze jedną refleksję...

Na koniec rekolekcji myśląc o powyższych przemyśleniach cieszyłem się ogromnie z działania Boga i powiedziałem: "Panie, chcę iść za Tobą dokądkolwiek mnie zaprowadzisz". I wtedy przed moimi oczami stanęła dalsza część tej Ewangelii o dialogu z Piotrem. A tam słowa: "Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga" (J 20,18-19). Przez głowę przebiegła tak silna myśl: "męczeństwo", że mam wrażenie, że chyba mi Bóg powiedział, czego ode mnie oczekuje. A jeśli nawet nie męczeństwa, to przynajmniej gotowości na to. Kapłaństwo, to nie bajka, lecz Chrystus. Nie da się w pełni naśladować Chrystusa, bez gotowości udziału w Jego Krwi. Nie będę ukrywał, że ta myśl nie była dla mnie łatwa. Ale z Bożą pomocą z tymi myślami zaczynam się oswajać. A co z tego wyjdzie? Życie pokaże.

Bądź uwielbiony Panie w sakramencie kapłaństwa i w tym wszystkim, do czego mnie powołujesz. 

Chwała Panu!

3 komentarze:

  1. Chwała!
    jakoś mnie to wszystko dotknęło... nie wiem dlaczego... ale raz jeszcze: Chwała Panu!

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie trochę przeraziło a może zasmuciło…
    Uzmysłowiło mi, że nie jest sztuką zapytać Boga „Panie powiedz czego ode mnie oczekujesz?” I tak naprawdę nie usłyszeć odpowiedzi.
    Sztuką jest chcieć tę odpowiedź usłyszeć, a jak się ją już usłyszy powiedzieć właśnie "Panie, chcę iść za Tobą dokądkolwiek mnie zaprowadzisz".

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiedzieć to połowa sprawy... ciekawie robi się chyba wtedy, kiedy się rzeczywiście pójdzie...

    OdpowiedzUsuń