Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

sobota, 24 listopada 2012

Małżeństwo i śmierć

Nie... wcale nie wracam do pisania postów. Nie wiem, czy i kiedy to się stanie. Ale tak mnie naszło, by dziś napisać. Bo pewna moja refleksja nad dzisiejszą Ewangelią mnie samego zaskoczyła. Początkowo zastanawiając się nad tym, co można by ludziom powiedzieć o dzisiejszej Ewangelii, nie wiedziałem o czym tu mówić. Jednakże Duch Święty, po krótkiej modlitwie, doprowadził mnie do ciekawych wniosków, którymi chcę się podzielić.

W dzisiejszej Ewangelii saduceusze przychodzą do Jezusa i dają przykład siedmiu braci, którzy umierali bezdzietnie, biorąc kolejno jedną kobietę za żonę. Pojawiło się pytanie, czyją żoną będzie ta kobieta po zmartwychwstaniu. Zaciekawiła mnie odpowiedź Jezusa. Część z niej brzmi: "w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić" (Łk 20,36b). Ale to oczywiście nie koniec, bo Jezus za chwilę tłumaczy (bo chyba tak należy rozumieć słowo "bowiem") dlaczego nie będzie tych małżeństw: "Już bowiem umrzeć nie mogą" (Łk 20,37a). Co z tego wynika? Ludzie w niebie nie będą się żenić, ani za mąż wychodzić, bo nie mogą już umrzeć. A zatem nie można być w małżeństwie, kiedy nie można umrzeć. A dalej idąc za tą myślą - MAŁŻEŃSTWO JEST NIEROZŁĄCZNIE ZWIĄZANE Z UMIERANIEM. Nie można iść do małżeństwa (a tak naprawdę realizować jakiegokolwiek życiowego powołania), bez gotowości umierania. Człowiek w małżeństwie ma umierać (albo obumierać) dla współmałżonka. Czyli być gotowym każdego dnia tracić, czy wręcz wyniszczać siebie dla miłości.

Domyślam się, że już w tym momencie mógłbym usłyszeć głosy, że postradałem zmysły i mogą pojawić się pytania, czy w ogóle warto się żenić/wychodzić za mąż. Bo przecież tak się nie da, by stale umierać. I wydaje się po ludzku, że to zupełnie bez sensu. 

Ale ja bym tak szybko nie zakończył takiej refleksji nad Ewangelią, bo jednak mowa w niej jest o zmartwychwstaniu i o tym, że Bóg, jest Bogiem żyjących. To znaczy. Bóg daje życie. Poprzez sakramenty przechodzimy od śmierci do życia. Zatem myślę, że konkluzja powinna być taka. W małżeństwie (a w sumie w całym życiu) mamy być gotowi na stale obumieranie dla miłości, jednakże musimy także czerpać od Tego, który daje nam życie. I oto - można by tak stwierdzić, że sakrament małżeństwa jest sakramentem, który pomaga dla drugiej osoby umierać, a sakrament Eucharystii pomaga nam to życie odzyskać i nim żyć. 

Wiele małżeństw tego nie rozumie i wydaje się im, że wystarczy ślub kościelny, by wszystko w rodzinie było w porządku. Ale ten pseudo-porządek można by porównać do sytuacji, gdyby Jezus na krzyżu umarł i już więcej nie zmartwychwstał

Zatem moi drodzy. Żyjmy miłością - w małżeństwach, w rodzinach, w powołaniu życiowym, będąc gotowi na umieranie każdego dnia razem z Chrystusem. Jednakże nie trwajmy w tej śmierci, lecz dzięki sakramentom pokuty i pojednania oraz Eucharystii na nowo (prawie) każdego dnia powstawajmy z tej śmierci do życia w obfitości.

1 komentarz:

  1. Przyszły mi na myśl słowa :dusza ludzka jest nieśmiertelna oraz "zdało się oczom głupców ,że oni zmarli, a oni trwają" Nie ma jeszcze czasów ostatecznych, gdzie będziemy w wiecznej szczęśliwości trwać bez narodzin ,śmierci, małżeństw ,ale w ciałach. Zatem teraz ,gdy ktoś umiera, a właściwie umiera jego ciało ,dusza nadal żyje i gdzie ona jest? Może teraz też jest jakieś Niebo ,ale bez ciał?

    OdpowiedzUsuń