Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

piątek, 3 lutego 2012

Prawie jak Jan Chrzciciel ;)

Wreszcie zdecydowałem się coś napisać. Prawda jest taka, że w trakcie wizyty duszpasterskiej oraz wielu innych obowiązków, jakoś trudno się zebrać. Ale może coś dziś napiszę (o ile nie skasuję przed opublikowaniem - bo i tak się nieraz zdarzało). 

Dzisiejsza Ewangelia mówi o śmierci Jana Chrzciciela. Czemu zginął? Bo mówił Herodowi, że nie wolno mu mieć żony brata. Wypomniał grzech, a to się nie spodobało tak królowi żydowskiemu, jak i jego nieprawowitej żonie. Prawda zabolała. Niechęć do stanięcia w prawdzie i zerwania z grzechem - jak widać - potrafi doprowadzić do śmierci. Trochę wyolbrzymiając można by stwierdzić, że niewiele dzieli życie bez stawania w prawdzie, od grzechu zabójstwa. 

Rozważając dzisiejszą Ewangelię przypomniała mi się pewna scena sprzed kilku lat. Chodziłem po kolędzie i trafiłem do mieszkania pewnej kobiety. Ona trochę żałowała, że nie przyszedłem wcześniej, bo "dzieci właśnie zdążyły wyjechać do siebie". Spojrzałem w kartę i patrzę - jeden syn. Jasne skojarzenie - syn zapewne mieszka ze swoją dziewczyną. Matka tę myśl potwierdziła. Wtedy ja dosyć delikatnym, nijak nie atakującym głosem powiedziałem w stylu: "to nie bardzo po Bożemu". Myślałem, że ta kobieta powie - "no tak, niestety", albo nawet "wie ksiądz, jakie są czasy". A co zrobiła ta kobieta? Zaczęła objeżdżać Kościół, księży. Porównywać do pana Urbana, a nawet chyba do jakichś zbrodniarzy itp. Trwało to kilka ładnych minut. Ataki się nasilały. Ona nie dała mi nawet dojść do głosu. Więc wstałem i wyszedłem z mieszkania, jednocześnie opisując wszystko w karcie. I stwierdziłem, że więcej tam nie pójdę. (W tamtej parafii mieliśmy zasadę, że odwiedzamy tych, którzy tego sobie życzą - a najwyraźniej dla tej pani księża byli intruzami).

Jakże łatwo prawda potrafi zaboleć... Gdy ktoś żyje bez Boga, to wszystkich obwinia o problemy i grzechy, tylko u siebie tego nie chce dostrzec. Kobieta ta wprawdzie nie wydała na mnie wyroku śmierci, jak Herodiada, to jednak przeprowadziła zmasowany atak, który mógł porządnie zaboleć. A zaczęło się od stwierdzenia, że "dzieci" żyją nie po Bożemu. 

Tak teraz myśląc, dochodzę do wniosku, że się nie dziwię, że ucisza się księży oraz media katolickie. Może i lepiej - w mniemaniu polityków - uciszać, niż mordować. Chociaż jak pokazuje przykład św. Jana Chrzciciela - żadne ludzkie działanie nie powstrzyma rozszerzania się Ewangelii. O ile nie zabraknie wiary i zaangażowania tym, którzy tę Dobrą Nowinę Głoszą.

9 komentarzy:

  1. czasem rozzaleni z zupelnie innych powodow,uderzamy w tych ktorych akurat mamy pod reka...no i sie Ksiedzu 'dostalo'.
    Zycze wiec,zeby tej wiary i zaangazowania nie zabraklo:) bo takich sytuacji zapewne bedzie wiecej....niestety

    OdpowiedzUsuń
  2. A co to Księdza i Kościół interesuje? Kobieta miała rację. Wszystko byście chcieli kontrolować, kto z kim ma żyć i jak. To nie wasza sprawa.

    `m

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie prawda, że nie nasza sprawa. Nie ma obowiązku wierzyć. I nie ma obowiązku być zbawionym. Ale jeśli ktoś twierdzi, że wierzy i chciałby być zbawionym, to nie mogę nie ostrzec, że pewne czyny mocno utrudniają drogę ku zbawieniu.
    Ja tylko powiedziałem, że coś nie jest Boże. Jeśli tę kobietę to nie interesowało, mogła powiedzieć, że ją nie interesuje, to co Boże. I gdyby się przy tym uparła, to sprawa byłaby zamknięta.
    Problem jednak polega na tym, że wielu ludzi nie chce się odcinać od darów obiecanych wierzącym przez Boga, a jednocześnie żyją oni tak, jakby Boga nie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezłe bajeczki, zbawienie, Bóg. Wszystko żeby manipulować i kontrolować ludzi. Żeby żyli w związku i mieli ochrzczone dziecko. Chodzi o to, żeby poźniej mieć armię robotów wykonujących rozkazy. Jak w średniowieczu lud wykonywał polecenia. Tylko, że te czasy się skończyły. Ja np. bym powiedział, że w to nie wierzę, że mnie to śmieszy - mówienie o zbawieniu i tym, że żyją w grzechu. Najlepsze w tym jest strasznie, nie będzie zbawienia! To przekonanie że to jedynie ksiądz zna słuszną drogę i trzeba księdza posłuchać! I tak trzeba żyć jak nakazuje wasza religia, jednocześnie mówiąc o wolności i miłości jaką ona niesie. Coś okropnego jaka hipokryzja.

      Usuń
    2. Jako odpowiedź dam dwa zdania z dzisiejszego drugiego czytania: "Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych." (1 Kor 9, 16b.22b). Innymi słowy. Ja mówię to, czego doświadczyłem, czego jestem pewien. Jeśli nie chcesz w to wierzyć, to mi przykro. Wierzę jednak, że przynajmniej niektórzy spośród czytających mojego bloga dostąpią zbawienia (tzn. zostaną ocaleni). Wystarczy tylko uwierzyć. Ale nikt do tego nikogo nie zmusi.

      Usuń
    3. Anonimowy... Twoje wywody są dość dziwne. Dlaczego? Otóż dlatego, że skoro kobieta, o której Ksiądz tu pisał przyjęła go w domu, to można założyć, że była osobą wierzącą, więc DOBROWOLNIE wybrała drogę, która ma swoje reguły. Skoro chciała taką drogę podjąć tzn., że bierze ją wraz ze wszystkimi zasadami i tym co później otrzyma za takie życie. W związku z tym Ksiądz miał nawet nie tyle prawo co OBOWIĄZEK zwrócenia uwagi na to co działo się złego. Nie było, to więc "wtrącanie się", ale raczej braterskie upomnienie...

      Usuń
  4. Ja powiem tak: tak się jakoś zdarzyło, że ktoś przed księdzem mówił o Zbawieniu - tym kimś jest JEZUS. Zbawienie jest darem danym za darmo - ale my mamy w nim udział, przez wiarę i nawrócenie. Nie chcesz - to nie, nie musisz żyć, zgodnie z tym co mówi Jezus. Ja też nie muszę. Ja po prostu chcę. I mam za sobą lata życia, kiedy odrzucałam Jezusa i lata z Jezusem. I powiem ci tak - dnia bym z tych lat z Jezusem nie oddała, a te kiedy świadomie się go wyrzekałam - uważam za śmieci.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ładnie powiedziane. Dziękuję. Ksiądz, jak długo będzie coś mówił i pisał, tak będzie spotykał się z uwagami, że tak musi mówić. Świadectwo świeckich mocno dodaje jakości przesłaniu ewangelicznemu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Trudno jest się przyznać, że robię coś nie tak. Niektórzy nie chcą tego dostrzec, bo ich dotychczasowe życie jest po prostu wygodniejsze. Atak na Kościół jest mechanizmem obronnym przed "atakiem" ze strony Kościoła. Smutne, ale prawdziwe. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń