Blog przeniesiony

Informuję, że od listopada 2014 niniejszy blog jest prowadzony na nowej stronie xjacek.bartymeusz.pl

niedziela, 15 maja 2011

Kran i kaktus

Ponieważ wypadałoby coś napisać, więc podzielę się dwoma myślami z ostatnich dni. 

Człowiek jest jak kran, przez który przepływa woda . Tyle tylko, że tą wodą jest Miłość Boża. Jeśli człowiek zamyka się na Miłość Bożą, to staje się jak bezużyteczny kran odcięty od źródła wody - a taki obecnie nie jest potrzebny. Może kiedyś się przyda - o ile wcześniej całkowicie nie zardzewieje. Inna rzecz, że nie wystarczy mieć kontaktu z wodą (Miłością Bożą), trzeba także się otworzyć i pozwolić, by ta woda przepływała. Gdy kran jest stale zakręcony i nie przepływa przez niego woda, też jest bezużyteczny i w sumie można by wodę całkowicie odciąć od niego. Podobnie jest z nami - gdy próbujemy Bożą Miłość zostawiać tylko dla siebie, to i tak ona w nas nic dobrego nie uczyni. Nie dzielenie się miłością otrzymaną od Boga powoduje to, że tak naprawdę tej miłości i my nie otrzymujemy.

Zatem, by żyć Bożą Miłością, trzeba się na nią otwierać oraz otrzymaną przekazywać dalej. W innym wypadku nasze życie staje się bezwartościowe, a nasze piękno zaczyna zakrywać rdza naszych grzechów i problemów.

Drugi przykład też związany z wodą. Jednemu panu powiedziałem, że można próbować podlewać kwiatki wodą raz do roku, tylko pewno nie przeżyją tego. To miało być nawiązanie do jednokrotnego w roku przyjmowania Komunii św. Po chwili uświadomiłem sobie, że są kwiaty, które potrafią długo wytrwać bez wody - to kaktusy. Tyle tylko, że one kłują, chroniąc się przed intruzami. Ale to też dobrze pokazuje nasze życie bez Komunii - jeśli człowiek nawet potrafi przeżyć, to staje się jak te kaktusy. Lepiej się do takiego człowieka nie zbliżać, bo rani, broniąc się przed stanięciem w prawdzie i uświadomieniem sobie, że mimo wszystko lepiej żyć i miłością, Chrystusem i Jego prawdą na co dzień, a nie tylko od święta.

wtorek, 3 maja 2011

Świeca za 130 zł

Za mną (i nie tylko) dwie grupy komunijne dzieci. Tak, tak... Odbyły się w trakcie beatyfikacji Jana Pawła II. Nie podejmowałem nawet prób zmiany terminu Komunii, bo zarezerwowany lokal na I Komunię dziecka, to rzecz święta - na pewno (w mniemaniu wielu rodziców) ważniejsza niż jedno z najważniejszych wydarzeń w historii Kościoła współczesnego.

W trakcie jednej z Mszy wydarzył się pewien incydent, który możliwe, że będzie dla mnie inspiracją do kazania - np. przy następnych dwóch grupach komunijnych (w najbliższą niedzielę). W procesji z darami przewidziana była świeca. Jedna z mam kupiła taką ładną - za 130 złotych. Trochę się zdziwiłem, że została przyniesiona w procesji nie zapalona. Gdy po Mszy zdziwiony zapytałem, dlaczego osoba odpowiedzialna nie zapaliła, dostałem odpowiedź, że były podjęte 3 próby zapalenia, ale bardzo szybko świeca gasła.

Pomiędzy kolejnymi grupami komunijnymi było jakieś pół godziny przerwy, więc podjęliśmy dochodzenie, o co poszło. Okazuje się, że ta droga świeca, to tak naprawdę lampka oliwna, tylko tak obudowana, że wygląda na ładną świecę. 

I co? Domyślasz się czytelniku, jaki był problem? Oczywiście - świeca (lampka oliwna) była - tyle tylko, że bez oliwy.

Jaki stąd morał? I dlaczego można to użyć w kazaniu - szczególnie na I Komunię? Nieraz z ludźmi jest jak z tą piękna i drogą świecą. Wszystko ładnie, pięknie... Tylko w środku pusto. A niektórzy się dziwią, dlaczego w życiu tak mało dobrych owoców? 

Nie potrzeba dziecku kupować pięknej sukienki, ani drogich prezentów na Komunię. Trzeba się zatroszczyć o wiarę dziecka oraz czystość serca i napełnienie Duchem Świętym. Bo inaczej, to nic dobrego z tej Komunii nie wyjdzie. Z pustego, to i Salomon nie naleje. A Pan Bóg za nas wszystkiego nie zrobi.